Film o Amwayu zakazany

Głośny przed laty film dokumentalny ?Witajcie w życiu? Henryka Dederki o Amwayu na zawsze może trafić na półkę. W czwartek sąd apelacyjny orzekł, że nie można go nigdzie emitować

Wyrok stołecznego sądu kończy prawomocnie trwający osiem lat najgłośniejszy w Polsce proces o granice wolności słowa i prawa do krytyki.

Triumfuje zajmująca się sprzedażą chemii i kosmetyków firma Amway. Przegrani: reżyser, producent - łódzkie Contra Studio - oraz Telewizja Polska, która chciała pokazać film widzom w całej Polsce. Dederko "Witajcie w życiu" nakręcił w połowie lat 90., kiedy amerykański Amway prężnie wchodził na polski rynek. Film pokazał metody szkoleniowe Amwaya, ludzi o sztucznych uśmiechach i ruchach manekinów powtarzających kaleką polszczyzną amerykańskie recepty na szczęście - pisaliśmy w "Gazecie" w 1998 r. "Witajcie w życiu" docenili krytycy. Film nagrodzono Białą Kobrą na łódzkim festiwalu mediów Człowiek w Zagrożeniu w 1997 r.

Być może sukces zaszkodził dziełu, bo gdy filmem zainteresowała się TVP, Amway wytoczył producentowi i TVP proces o ochronę dóbr osobistych. A sąd na wniosek firmy zakazał emisji filmu do zakończenia procesu.

Amway zarzucił, że "Witajcie w życiu" podaje nieprawdziwe dane: 90 proc. zysków firmy przejmuje tylko 0,2 proc. najwyżej postawionych dystrybutorów. Amwayowi nie spodobały się też niektóre sceny, którymi przeplatano wypowiedzi dystrybutorów, np. elektrody podłączone do mózgu, niszczenie budzików czy szczury biegnące na przesuwającej się taśmie. Zdaniem firmy tworzy to sugestię, że Amway jest niebezpieczną sektą ekonomiczną piorącą mózgi współpracownikom.

Działania firmy wsparło siedmiu dystrybutorów - wytoczyli oddzielny proces. Dowodzili, że zgodzili się na udział w filmie, ale sądzili, że Dederko pokaże ich jako pozytywnie myślących ludzi. Skarżyli się, że sceny zmanipulowano i film ich ośmiesza.

- Prawa każdej jednostki wymagają ochrony, choćby było to przeciwne apetytom opinii publicznej. Człowiek szary ma tylko twarz. I jeśli mu się ją zniszczy, zniszczy się człowieka - chwalił na procesie zakaz emisji filmu mec. Jerzy Naumann. Zdaniem Andrzeja Wosińskiego, prawnika producenta, jeśli twórca opisuje zjawiska publiczne, ma prawo wypowiadać się ostro i krytycznie.

W pierwszej instancji Amway przegrał swój proces, ale drugi proces wygrali dystrybutorzy Amwaya. Wczoraj po miesiącu namysłu stanowisko zajął sąd apelacyjny. - Zobowiązuję TVP i Contra Studio do nieemitowania filmu ze scenami z udziałem powodów - uzasadniał kolejną wygraną dystrybutorów sędzia Marek Podogrocki.

Podkreślił, że zmanipulowano ich wypowiedzi, zestawiając je z zainscenizowanymi scenami, np. ze szczurami. Dodał, że mieli prawo wiedzieć, w jakim filmie wystąpią.

Sędzia nie narzucił jednak reżyserowi, co ma wyciąć. Zostawił mu wolną rękę. Na korytarzu prawnicy obu stron zastanawiali się, co to oznacza. Gdyby wyciąć sceny z dystrybutorami, to z blisko godzinnego filmu zostałoby tylko kilkanaście minut. A może wystarczy zakleić czarnym paskiem oczy? - pytali prawnicy. Po kilku minutach wątpliwości zniknęły.

Prowadzący drugą sprawę - wytoczoną przez Amwaya - sędzia Krzysztof Tucharz orzekł, że film krzywdzi też korporację: - Twórcy poszli na duże skróty. Trudno odróżnić fikcję od faktów. I zakazał TVP jakiejkolwiek emisji. Mało tego, Contra Studio ma przeprosić w prasie Amwaya za tendencyjne sportretowanie korporacji i nieprawdziwe informacje o podziale zysku w firmie. Studio ma też wpłacić 10 tys. zł na cel społeczny. - Wygrało wolne słowo, a nie anarchia - triumfował mec. Naumann. Reżysera Dederki nie było w sądzie. - To absolutna blokada swobody wypowiedzi. Myślę, że sąd jest zabłąkany w zdolności jasnego rozumowania. Firma Amway ma jak najgorsze notowania w cywilizowanych społeczeństwach. W kilku krajach zabroniono jej działalności - powiedział "Gazecie" Dederko.

Wyroki może obalić już tylko Sąd Najwyższy. Przegrani zapowiadają, że o to wystąpią.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.