Stowarzyszenie obrony uczniów

Bartek Gryndzia, licealista z Łodzi, który wywalczył prawo do samodzielnego usprawiedliwiania nieobecności przez pełnoletnich uczniów, idzie za ciosem. Wspólnie z kolegami założył ogólnopolskie Stowarzyszenie Obrony Praw Ucznia ?Veto?.

Bartek powołał się na kodeks cywilny oraz konstytucję i dowiódł, że pełnoletni uczniowie mogą sami wyjaśniać nauczycielom powody swoich nieobecności. Mimo początkowego oporu Ministerstwo Edukacji musiło przyznać, że nawet jeśli statut szkoły tego zabrania, uczeń ma prawo sam pisać swoje usprawiedliwienia. To prawo Bartek wywalczył dla pół miliona uczniów w całym kraju.

Teraz założył ogólnopolskie Stowarzyszenie Obrony Praw Ucznia "Veto". Zrobił to wspólnie z trzema przyjaciółmi z Pabianic: Rafałem Tarsalewskim, Michałem Tyranem i Adamem Latuszkiewiczem. Wszyscy są tegorocznymi maturzystami.

"Naginanie bądź ewidentne łamanie praw uczniów stało się w polskich szkołach codziennością - czytamy na stronie internetowej stowarzyszenia (www.prawowliceum.end.pl). - Jesteśmy grupą młodych ludzi, którzy postanowili przerwać bierność społeczeństwa. Naszym celem jest działanie na rzecz przestrzegania praw ucznia oraz upowszechnianie idei legalizmu".

- Uczniowie z reguły nie znają swoich praw albo boją się protestować - mówi Bartek. - Chcemy, by w takich sytuacjach zgłaszali się do nas.

Jak ma wyglądać pomoc? - Dzwonimy kulturalnie do dyrektora i informujemy go, że w jego szkole jakieś prawo jest łamane. W ostateczności zawiadamiamy o problemie kuratorium, władze samorządowe, media. Stawiamy szkołę pod presją opinii publicznej, licząc, że zmieni swoje postępowanie.

Czy nie wystarczą dotychczasowi rzecznicy praw ucznia, czyli wizytatorzy w kuratoriach oświaty? - To urzędnicy, którzy mają wiele innych obowiązków. Poza tym uczniowi łatwiej zwrócić się z problemem do ucznia niż do urzędu - uważa Rafał Tarsalewski.

Dyrektorzy łódzkich szkół w większości nie chcą komentować powstania stowarzyszenia. - Dlaczego mnie pan pyta? Ja przestrzegam praw uczniów. Proszę dzwonić tam, gdzie jest problem - odsyłają do innych szkół. Aleksandra Bonisławska, dyrektor zespołu szkół przy ul. Czajkowskiego, mówi: - Znam prawa ucznia i staram się ich przestrzegać, ale zdarza się, że nie sprawdzę klasówek na czas czy zapomnę o ustaleniach samorządu dotyczących nieodpytywania w określone dni.

Copyright © Agora SA