PO: Ojciec Rydzyk zwyciężył

Dlaczego PiS i PO nie mogą się dogadać?

Hanna Gronkiewicz-Waltz, PO, członek zespołu negocjacyjnego: Nie rozumiem postawy PiS. Jeśli dla nich nie do zaakceptowania jest kandydatura Bronisława Komorowskiego na marszałka Sejmu, to znaczy, że koalicja nie jest dla nich wartością. Przecież oni sami wykreowali wizerunek Komorowskiego jako "jastrzębia". W kampanii wyborczej politycy PiS też mówili o Platformie różne rzeczy.

Widać, że powstaje zupełnie inna koalicja. Ojciec Rydzyk zwyciężył. Teraz realizowany jest plan zatopienia Platformy.

Ale jest i drugi punkt zapalny - sprawa Ministerstwa Spraw Wewnętrznych i Administracji, które zdaniem PO powinien dostać Jan Rokita. Tu też w grę wchodzą kwestie personalne.

- To jest propagandowa pułapka, którą zastawił na nas PiS. Nam nie chodzi o takie czy inne ministerstwo, ale o możliwość utrzymania równowagi w rządzie. Inaczej znajdziemy się na pozycji Unii Wolności wobec AWS. Unia musiała popierać w rządzie AWS propozycje sprzeczne z jej programem i wiemy, jak to się skończyło dla Unii i zresztą dla AWS. My musimy mieć możliwość przeciwstawienia się - mówiąc językiem PiS - socjalnemu eksperymentowi, które PiS chce Polsce zafundować.

Ale nie zaprzecza Pani, że Rokicie chodzi o MSWiA.

- Wicepremier musi mieć w rządzie swoją "wagę". A taką "wagę" zapewnia MSWiA. Rokita wskazuje, że chodzi o to, aby PiS nie przejął wszystkich resortów, od których zależy relacja państwo - obywatel.

Jest jednak i drugi aspekt. PiS proponował Rokicie MSZ, ale ten minister jest w ciągłych rozjazdach, poza tym jest kontrolowany przez prezydenta, który też ma uprawnienia do prowadzenie polityki zagranicznej.

Podobnie sprawa wygląda z MON, w którym prezydent też ma dużo do powiedzenia.

Innym problemem jest wpychanie nam ministerstw i obszarów działania rządu, w których PiS poczynił dużo obietnic. Jak sobie to premier wyobraża, że PO przejmuje resort zdrowia i realizuje w nim program PiS? Albo że poseł Zbigniew Chlebowski będzie budował te 3 mln mieszkań, które PiS obiecał?

O co w takim razie chodziło?

- Nie chodziło o liczbę ministerstw. Uważam zresztą, że premier Marcinkiewicz postąpił niewłaściwie, ujawniając listę ministerstw. Nam nie chodziło o liczbę, ale o możliwość realizacji naszego programu.

Jak do tej pory wyglądało uzgadnianie wspólnego programu. Pani mówi, że dobrze, a politycy PO, że źle.

- Relacje personalne są bardzo dobre, ale eksperci, którzy z nami rozmawiają, często nie mają żadnych pełnomocnictw politycznych. My przedstawiliśmy 350 pytań dotyczących programu i w niektórych przypadkach odpowiedzi są na bardzo niskim poziomie. Na przykład nie jesteśmy w stanie dogadać się w sprawie podatków, choć proponujemy ulgę prorodzinną i podniesienie skali podatkowej do 16 proc.

Rozmowy na temat projekcji budżetowej na lata 2007-09 zupełnie nie wychodzą, bo nasi przyjaciele z PiS nie mogą sobie z tym poradzić.

Myślę, że część ekspertów PiS znalazło się w zespołach trochę naprędce i z przypadku. Jan Rokita przygotowywał się do rządzenia, oni chyba nie.

Czy widzi Pani perspektywę do dalszych rozmów?

- Eksperci rozmawiać mogą zawsze, ale po tym, co się wydarzyło w Sejmie, powstaje pytanie, po co?

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.