Zdalna opieka nad grobami

Jak zarobić na grobach? Wystarczy wyręczyć rodzinę zmarłego w opiece nad nagrobkiem. Umyć, zapalić znicz, pomodlić się. Potem zrobić zdjęcie i wysłać je e-mailem do klienta na przykład w Niemczech

W rybnickim gabinecie stomatologicznym leżą ulotki firmy "Jolek": "Dowodem pamięci o naszych bliskich którzy odeszli, jest troską o należyty wygląd miejsca Ich spoczynku. Opieka nad grobami."

"Jolek" to Jolanta Kowalska. Bezrobotna z Rybnika, po czterdziestce. We wrześniu założyła własną firmę, bo prowadzący szkolenie w urzędzie pracy kazał odnaleźć się w usługach. Po głowie chodziła jej hurtownia systemów alarmowych, ale nie miała na nią pieniędzy. I nagle przypomniała sobie historię sprzed paru lat. Rodzice leżeli w szpitalu, więc nie miała czasu żeby jeździć na cmentarz do Mysłowic (40 kilometrów od Rybnika). Zapłaciła grabarzowi za opiekę nad grobem. Miał pilnować porządku, umyć od czasu do czasu, zapalić znicz.

- Jak przyjechałam na Wszystkich Świętych, przeżyłam szok. Grób był brudny i zaniedbany, a to stare lastryko pod drzewem, więc proszę sobie wyobrazić, jak wyglądał - opowiada pani Jolanta.

Pomyślała, że może sama zajęłaby się grobami innych ludzi. Zaczęła od Internetu. W sieci odnalazła firmy zajmujące się podobną działalnością. Do kilku zadzwoniła i wypytała o szczegóły. Zapisała sobie wszystko na kartce, przemyślała i założyła firmę. Nie stać ją na reklamę w radiu, więc wydrukowała na komputerze ulotki, które zostawia w różnych miejscach.

Dzwonię pod podany numer. Pani Jolanta odbiera na cmentarzu. Ile zapłacę za umycie grobu?

- Od 15 zł w górę. Bo wszystko zależy od stopnia zabrudzenia. Jak grób jest podwójny albo z lastryka, to może stoi pod drzewem? Bo wtedy cena wzrośnie do 30 zł - tłumaczy Kowalska.

- A co jest w pakiecie opieki całorocznej? - dopytuję.

Kowalska: - Co sobie pani zażyczy. Myję grób co dwa tygodnie, żeby go nie zapuścić, raz w roku porządnie napastuję. Zapalę znicze, położę kwiaty, mogę się pomodlić. Jestem praktykującą katoliczką, więc to dla mnie żaden problem.

Całoroczna opieka kosztuje ok. 600-700 zł. Klienci zazwyczaj płacą co miesiąc i mogą mieć indywidualne życzenia. Tak jak mężczyzna, który mieszka daleko od Rybnika (Kowalska nie zdradzi, gdzie).

- Pisze do mnie e-maila, że chce mieć zrobione to, to i to. Ja potem robię zdjęcie cyfrówką i też mu wysyłam e-mailem. Jest na nim data, godzina, więc ma pewność, że wszystko jest jak należy - mówi Kowalska i zaraz dodaje: - Jak ktoś nie ma internetu to może poprosić sąsiada żeby czasami rzucił okiem na grób.

Inni klient życzy sobie żeby wymieniła co miesiąc sztuczne kwiaty na grobie, starsza pani zamówiła zapalanie znicza: pięciodniowego raz w tygodniu. Są jeszcze święta i rocznice. Wtedy pani Jola w imieniu najbliższych kładzie na grobach wiązanki okolicznościowe, czasami z dedykacją. Tak jest przed Wszystkimi Świętymi, Wigilią, rocznicą śmierci czy urodzinami.

Kowalska rozumie, że starsi ludzie mogą nie mieć już siły, żeby dbać o groby. Młodszym z kolei brakuje na wszystko czasu, tacy są zapracowani.

- Jak mąż jeszcze żył to o godz. 14-stej całą rodziną pakowaliśmy się do samochodu i jechaliśmy na ten cmentarz do Mysłowic. Musieliśmy się uwijać z tym myciem, żeby zmrok nas nie zastał - wspomina pani Jolanta.

Andrzej z Żor w latach 80. wyjechał z rodziną do Niemiec. Znalazł pracę na przedmieściach Kolonii, w firmie produkującej materace. Zostali więc na stałe. Dopóki żyła mama pana Andrzeja, to ona opiekowała się grobem męża i swojego brata. Gdy zmarła, nie ma już kto tego robić. - Jesteśmy w Polsce raz w roku i to tylko na kilka dni. Rodziny już tu praktycznie nie mamy, więc poprosiłem sąsiadkę żeby zaglądała na cmentarz, posprzątała, zapaliła znicz. Oczywiście za pieniądze. Inna sąsiadka po znajomości sprawdza, czy grób nie jest zaniedbany. Jakby coś było nie tak na pewno by zadzwoniła - mówi Andrzej.

Właśnie osoby, które wyjechały za granicę są najczęściej klientami warszawskiej firmy Bongo. Ta od lat specjalizuje się w międzynarodowych przewozach zmarłych, ale ma również zlecenia opieki nad grobami. - To głównie polonusi z Europy Zachodniej, Stanów Zjednoczonych, Kanady. Nie mają tu rodziny, a chcą zadbać o grób, który kiedyś będzie ich grobem. Albo wdowa chce spełnić wolę męża. Robimy mu pochówek, a potem zajmujemy się miejscem spoczynku - mówi Wojciech Kończy, dyrektor firmy Bongo.

Dbanie o grób kosztuje od 500 do tysiąca dolarów rocznie. Bongo oferuje usługi w całej Polsce.

Również zarząd cmentarza na Powązkach pomyślał o ludziach, którzy nie mogą sami doglądać grobów bliskich. Miesięczny abonament za opiekę nad grobem kosztuje tu 40 złotych plus VAT. Pracownicy Powązek myją groby, podcinają trawę, pielą chwasty, podlewają latem kwiaty. Ale klientów z roku na rok ubywa. - To dlatego, że społeczeństwo jest coraz biedniejsze. Za opiekę nad grobem płacą głównie osoby starsze, które same nie mają już ruszać się z domu, a chcą mieć spokojne sumienie - zdradza jeden z pracowników.

Ks. Arkadiusz Wuwer mówi, że zlecanie opieki nad grobem to nic złego. - Nawet poproszenie kogoś obcego, aby zmówił modlitwę na mogiłą naszych bliskich jest chwalebne. Przecież wierni w kościele od zawsze wspólnie modlą się o zbawienie duszy zmarłych. Warto jednak pamiętać, by jeżeli jest to tylko możliwe, samemu przyjść na grób i zapalić świecę. Pamięć o zmarłych przetrwa przecież tak długo, jak pamiętają o nich żyjący - mówi ks. Wuwer.

Copyright © Agora SA