Koniec edukacyjnego boomu

Ministerstwo edukacji podliczyło już wszystkich świeżo upieczonych studentów. Po raz pierwszy od 1990 r. liczba studiujących nie wzrosła. Demografowie nie mają wątpliwości - to pierwszy efekt wkraczającego na uczelnie demograficznego niżu

Studenci topnieją

W tym roku uczelnie przygotowały dla kandydatów ponad pół miliona miejsc - prawie sto tysięcy więcej, niż było maturzystów. Kłopotów z rozdaniem indeksów nie było tylko na dziennych studiach w uczelniach państwowych. Tam nawet nieznacznie udało się zwiększyć liczbę studentów. Ale to wzrost symboliczny: zaledwie o 300 osób w porównaniu z ubiegłym rokiem.

W ogólnych podliczeniach państwowe uniwersytety, politechniki i akademie wypadły nie najlepiej. Na pierwszy rok dziennych, zaocznych, wieczorowych i eksternistycznych studiów przyjęto dokładnie 326 tys. 390 osób. Prawie dziesięć tysięcy mniej niż rok temu!

Najwięcej studentów ubyło uczelniom technicznym (przyjęto o 5 tys. mniej osób) i pedagogicznym (ok. 4 tys. mniej).

Choć eksperci przewidywali, że niż demograficzny najdotkliwiej odczują prywatne uczelnie, tak się nie stało. Wprawdzie i tam liczba nowych studentów zmniejszyła się, ale tylko o 6 tys. w porównaniu do ubiegłorocznych danych. Na pierwszy rok przyjęto niespełna 166 tys. osób.

Statystyki potwierdziły, że jeśli już młodzi ludzie mają płacić za studia, to wybierają szkoły jak najbliżej swoich miejscowości - by nie ponosić dodatkowych kosztów związanych z przeprowadzką i utrzymaniem w dużym mieście.

- Państwowe uczelnie są skoncentrowane w wielkich ośrodkach. Studenci muszą się tu sami utrzymać, a w przypadku studiów zaocznych dojeżdżać na zjazdy. A to jest kosztowne i mogło przesądzić o tym, że uczelnie państwowe przyjęły aż o 10 tys. kandydatów mniej - mówi prof. Tadeusz Szulc, wiceminister edukacji. - Prywatne uczelnie powstawały w całym kraju, także w mniejszych miastach. One nie straciły tylu kandydatów, bo były "pod ręką". Podobnie jak tworzone w małych miasteczkach Państwowe Wyższe Szkoły Zawodowe, które w porównaniu do poprzedniego roku zwiększyły nabór o dwa tysiące.

Prognozy GUS potwierdzają, że z roku na rok walka uczelni o studentów będzie coraz bardziej zacięta. Aż do 2030 r. liczba młodych ludzi będzie gwałtownie spadać.

Teraz w kraju jest 3,9 mln młodych w wieku od 19 do 24 lat. Ale już za pięć lat ich liczba spadnie o 600 tys., za dziesięć lat o 1,1 miliona. W 2016 roku rocznik maturalny ma być o 40 proc. mniejszy niż obecnie.

- Część uczelni zniknie z rynku - nie ukrywa wiceminister edukacji Tadeusz Szulc. Teraz Polska ma rekordową w Europie ilość szkół wyższych - 427.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.