Funkcjonariusz BOR strzela i ucieka

Ochroniarz Izabeli Jarugi-Nowackiej postrzelił w Gdyni młodego mężczyznę. Stało się to, gdy wicepremier wracała nocą z klubu. Po zdarzeniu uciekł i ukrywał się przez kilkanaście godzin

Wicepremier świętowała w kręgu przyjaciół w nocy z soboty na niedzielę w gdyńskim klubie Pokład zdobycie mandatu poselskiego. Krótko po godz. 2 pożegnała się i w towarzystwie ochroniarzy wyszła. Według policji tuż przed budynkiem jednemu z ochroniarzy zatarasowało drogę kilkunastu podpitych mężczyzn. Funkcjonariusz Biura Ochrony Rządu miał oświadczyć, że należy zrobić przejście, bo "idzie wicepremier rządu RP". Nie zrobiło to na nich większego wrażenia, co więcej, zaatakowali funkcjonariusza - przewrócili go i zaczęli kopać. Strzał padł, gdy ochroniarz (ma stopień kapitana) leżał. Kula trafiła w obojczyk 28-letniego Piotra M. Mężczyzna zwalił się z nóg, a jego kompani uciekli. W tym czasie drugi ochroniarz szybko uciekł z wicepremier.

Chwilę później teren otoczyła policja, a rannego przewieziono do Szpitala Miejskiego w Gdyni. Postrzał okazał się niegroźny i mężczyzna został już wypisany do domu. Jego przesłuchanie zaraz po zajściu nie było możliwe, bo był pijany. Potem Piotr M. wyznał funkcjonariuszom: - Panowie, z Pcimia Dolnego przyjechałem na densy (tańce). Co się stało, to nawet nie wiem.

Z kolei policjanci chcieli przesłuchać oficera BOR, ale ten zaginął. Co się z nim działo przez kilkanaście godzin, nie wiedzieli nawet przełożeni. - Rozpoczęliśmy wewnętrzne postępowanie w tej sprawie - mówi Jolanta Łazowska, rzecznik BOR.

Czy to normalne, że funkcjonariusz BOR po postrzeleniu innej osoby znika? Czy powodem ucieczki mógł być wypity przez niego alkohol? - zapytaliśmy.

- Był bity i kopany. Może był w szoku. Sami nie wiemy, co się z nim dzieje - odpowiedziała rzecznik.

Po południu oficer odnalazł się. - Byłem po służbie. Poszedłem spać do kolegi - mówił prokuratorowi. - Rozładował mi się telefon komórkowy. Nie wiedziałem, że ktoś mnie szuka.

Zarzutów nie postawiono ani postrzelonemu - za napaść na funkcjonariusza, ani ochroniarzowi wicepremier - za przekroczenie uprawnień. Za to w gdyńskiej komendzie niespodziewaną wizytę złożył minister MSWiA Ryszard Kalisz, by poznać szczegóły sprawy. Wyjaśnienia samej wicepremier nie wniosły nic do sprawy. Jaruga-Nowacka skonstatowała tylko, że na ulicach jest naprawdę niebezpiecznie.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.