Prawnicy lidera PO kończą zbieranie materiału dowodowego. - Na zarzuty kłamstwa jestem bardzo wrażliwy, bo uważam, że prawdomówność w polityce jest niesłychanie ważną cnotą - tłumaczył wczoraj Rokita w Krakowie.
Na początku tego tygodnia, ujawniając swoją teczkę otrzymaną z IPN, oburzał się, że inwigilacja przez SB Ruchu Wolność i Pokój, którego był współzałożycielem, ustała dopiero w maju 1990 r. i że to "weryfikuje jego spojrzenie na pierwszy rok rządu Mazowieckiego". Kilka miesięcy temu Rokita sugerował też, że Mazowiecki wiedział o niszczeniu materiałów SB i aprobował je.
W odpowiedzi na to liderzy PD Władysław Frasyniuk i Jan Lityński napisali: "Oba stwierdzenia są kłamstwem". I właśnie ten fragment ich wtorkowego oświadczenia zdenerwował Rokitę.
Frasyniuk nie obawia się procesu: - Janek Rokita zakręcił się w tej kampanii wyborczej. Wszystkich straszy pozwami.
O sporze wokół inwigilacji WiP : - Nie chodzi o to, czy gdzieś można znaleźć pojedyncze przypadki, tylko o to, że Janek Rokita ponosi taką samą odpowiedzialność za rozbrajanie SB jak Mazowiecki - dodaje Frasyniuk. Chodzi o to, że na przełomie lat 1989/90 Rokita był wiceprzewodniczącym OKP i szefem sejmowej komisji ds. zbrodni SB.
Sam Tadeusz Mazowiecki w czwartkowej "Gazecie" mówił: - Nic nie wiem o inwigilacji w 1990 r. ruchu Wolność i Pokój, a sugestie, jakoby było inaczej, są kłamstwem.
Jan Rokita na razie za te słowa Mazowieckiego nie pozwał.
Zamierza natomiast pozwać Jerzego Hausnera za wypowiedź w telewizyjnej debacie. - Jak tłumaczę panu Hausnerowi, że zrobił największy dług w historii Polski, a on mówi, że jestem kłamcą, to musi mnie przeprosić, i to na mocy wyroku sądowego.