Nauczyciele języka angielskiego z Wysp Brytyjskich szturmują polskie szkoły

Po naszym wejściu do Unii Europejskiej na posadę native speakera w szkole językowej czeka nawet 30 chętnych.

Jeszcze kilka lat temu posiadaniem native speakera - lektora języka obcego z zagranicy - mogły pochwalić się tylko najlepsze prywatne szkoły językowe. - Takich nauczycieli latami szukaliśmy przez ogłoszenia i znajomych - opowiada Andrzej Stoszek ze szkoły językowej Speed Callan Method w Tychach i Bielsku-Białej. Dziś na jego biurku czeka stos podań o pracę. - Przysłano nam 600 aplikacji, przyjęliśmy 20 osób. Najwięcej jest Irlandczyków i Brytyjczyków, bo oni po przystąpieniu Polski do Unii nie muszą się starać o pozwolenie na pracę. Tak jak my u nich - wyjaśnia Stoszek.

Większość kandydatów na nauczycieli ma po dwadzieścia kilka lat. To absolwenci wyższych uczelni (bez spełnienia tego warunku nikt nawet nie rozpoczyna z nimi rozmowy). Większość ma doświadczenie w pracy pedagogicznej, a wielu ukończone kraju kursy CELTA uprawniające do nauczania danego języka jako obcego.

Dlaczego wybierają pracę w Polsce? - Nie z powodu trudności w znalezieniu posady u siebie - zapewniają.

- Ja kocham uczyć Polaków - mówi nam po polsku Patric Bryfon z USA, nauczyciel języka angielskiego w prywatnej szkole w Bielsku-Białej, a po angielsku dodaje: - Zarabiam tyle samo co w Ameryce, szkoła załatwiła mi mieszkanie. To wspaniała przygoda, a dodatkowo poznaję polską kulturę.

Do pracy w Polsce nie zraziły go nawet formalności, które musiał załatwić - roczna wiza, pozwolenie na pracę i zaświadczenie o niekaralności w Polsce (chociaż nigdy wcześniej w Polsce nie był).

Zagraniczny nauczyciel zarabia u nas więcej od swoich polskich kolegów - średnio 40 zł za godzinę, a w tygodniu pracuje około 25 godzin. - Chciałbym tu zostać, bo Ameryka jest nudna, ale boję się, że za jakiś czas zabraknie u was pracy dla obcokrajowców - mówi 24-letni Amerykanin Brain Dunlap od dwóch lat mieszkający w Gliwicach.

Do Speed Callan Method w Gliwicach w tym roku zgłosiło się 250 obcokrajowców. Przyjęto siedmiu. - Wymagamy od nich nie tylko wyższego wykształcenia i kursów CELTA. Muszą być też bezpośredni i pełni energii - mówi Tomasz Sadłoń, dyrektor ds. nauczania.

Do warszawskiej szkoły Just Time w ciągu miesiąca przychodzi nawet dziesięciu obcokrajowców z pytaniem o wolne miejsce. W Krakowie w staraniach o pracę warto pochwalić się doświadczeniem w innej polskiej szkole. Dwa lata pracy w szkole w Bielsku-Białej były koronnym atutem Stana Billa, 24-letniego Australijczyka, gdy zdobył posadę w jednej ze szkół pod Wawelem.

Nagły przypływ native speakerów cieszy władze oświatowe. Katarzyna Sadowska z Ogólnopolskiego Stowarzyszenia na rzecz Jakości w Nauczaniu Języka Angielskiego PASE: - To dobrze, że przyjeżdżają, bo dzięki temu rośnie poziom nauczania - mówi.

Niewykluczone, że wkrótce więcej nauczycieli obcokrajowców pojawi się również w szkołach publicznych. O planach w tej sprawie poinformował nas Jerzy Zawarczyński, śląski wicekurator oświaty.

Kevin Aiston, Brytyjczyk znany z telewizyjnego programu "Europa da się lubić", twierdzi, że tylko native speakerzy mogą dobrze nauczyć języka obcego. - Ja biorę lekcje niemieckiego u Steffena Möllera, bo tylko on może mnie nauczyć niemieckiego akcentu - mówi.

Copyright © Agora SA