W poniedziałek dla ponad 317 tysięcy absolwentów liceów zaczęła się ustna matura.
Na pierwszy ogień poszły języki obce i język polski. Ten ostatni egzamin to zupełna nowość. Uczniowie musieli przygotować 15-minutową prezentację na wybrany wcześniej temat. Ilustrowali go reprodukcjami obrazów, zdjęciami, wykresami, muzyką, ale także oryginalnym przebraniem.
Maturzystka z Wrocławia zamiast białej bluzki na egzamin założyła kaftan bezpieczeństwa. Przebrana za pacjenta szpitala psychiatrycznego mówiła o motywie szaleństwa w literaturze.
Zbyszek Porczyk z warszawskiego LXVII LO bez zająknięcia opowiadał o przemianach powieści sensacyjnej w XIX i XX wieku. Ale gdy usłyszał pytanie, czy Hannibal Lecter jest dzieckiem filozofii Freuda - trochę musiał się nagimnastykować. - Ale i tak cieszę się, że nie musiałem wkuwać 300 pytań z literatury i gramatyki, jak to było kiedyś. Ta matura bardziej mi odpowiada - tłumaczył.
- Liczył się język i precyzja wypowiedzi. Nie było lania wody i mówienia wszystkiego, czego zdążyło się nauczyć - dodała Marta, absolwentka XX LO im. Powstańców Warszawy (za swoją prezentację o modyfikacjach frazeologicznych w sportowej prasie dostała maksimum punktów).
- To był popis erudycji uczniów. Większość wypadła bardzo dobrze. Taka forma egzaminu pozwala pokazać swoją indywidualność - chwaliła uczniów Grażyna Czarnomska, polonistka z lubelskiego V LO.
Podkreślała jednak, ze nowej formule egzaminu wciąż jest przeciwna: - Prezentację można przygotować w jeden weekend. Po tym pierwszym dniu ustnej matury jestem przekonana, że nie da się jej nie zdać. Są też małe szanse, by wyłapać tych, którzy prezentację sobie kupili.