Dzisiaj stanowisko ma zająć rzecznik praw obywatelskich. Maturzyści, którzy np. z powodu choroby czy kłopotów rodzinnych nie pojawią się na egzaminie w wyznaczonym dniu, kolejną szansę na zdawanie matury będą mieć dopiero w styczniu. A to oznacza, że na studia będą mogli zdawać dopiero za rok.
O ich kłopotach pisaliśmy już dwukrotnie.
- To nieuczciwe - zaznacza Jakub Zbrzeżny, tegoroczny maturzysta. Wygrał olimpiadę z języka łacińskiego, wkrótce miał reprezentować Polskę na międzynarodowym konkursie we Włoszech. Nie wyjedzie, bo w tym czasie ma maturę z angielskiego. Jeśli do niej nie przystąpi, straci rok.
Krajowe Porozumienie Rodziców i Rad Rodziców w liście do rzecznika praw obywatelskich brak dodatkowych terminów matur uznało za "rażące naruszenie praw i zasad respektowanych w każdym demokratycznym społeczeństwie".
- Stworzono drugą, gorszą kategorię uczniów - zaznacza Krzysztof Śnioszek, przewodniczący KPRiRR. Do RPO napisali też posłowie Socjaldemokracji Polskiej: brak drugiego terminu matury to naruszenie konstytucyjnych praw i równego dostępu do edukacji.
- Zwróciliśmy się do MENiS o wyjaśnienia - poinformował Stanisław Wileński z biura RPO.
Jak się dowiedzieliśmy, resort odpowiedź już przygotował. Argumentuje w niej m.in., że dodatkowych terminów nowej matury nie będzie, bo zastąpiła ona egzaminy wstępne na studia, a żadna uczelnia nigdy nie przeprowadzała dodatkowego naboru dla tych, którzy nie mogli zdawać egzaminów w wyznaczonym dniu.
Ministerstwa nie przekonuje argument, że uczelnie organizowały dodatkowy nabór we wrześniu. Także ten, że w przypadku pozostałych ogólnopolskich egzaminów zewnętrznych - sprawdzianu dla szóstoklasistów i egzaminu na koniec gimnazjum - wyznaczono dodatkowe terminy.
- Nie jesteśmy w stanie przygotować jeszcze jednego kompletu maturalnych zadań ze wszystkich przedmiotów i na wszystkich poziomach - zaznaczył w rozmowie z "Gazetą" minister edukacji Mirosław Sawicki. Dodał też, że dodatkowy egzamin znacząco podniósłby koszty zorganizowania matury w całym kraju (teraz szacuje się je na około 60 mln zł).
- To argumenty, które kompromitują ministerstwo. Władze oświatowe na każdym kroku powtarzają, że dobro ucznia jest dla nich najważniejsze, ale jak przychodzi do decyzji, okazuje się, że to tylko puste deklaracje - komentuje Krzysztof Śnioszek. Zapowiada skargę u rzecznika praw obywatelskich. - Zrobimy wszystko, by tą sprawą zajął się Trybunał Konstytucyjny, bo zapisy mówiące o braku dodatkowych terminów matur są niezgodne z prawem - dodaje.
- To błąd w procedurze. Tłumaczenie się względami finansowymi czy organizacyjnymi jest niepoważne. Przecież Centralna Komisja Egzaminacyjna i tak musi mieć rezerwę tematów na wypadek przecieku, przygotowanie dodatkowego kompletu zadań naprawdę nie stanowi większego problemu - podkreśla Irena Dzierzgowska, była wiceminister edukacji.
Jak dodaje, list apelujący o zorganizowanie dodatkowego egzaminu maturalnego wystosują lada dzień byli ministrowie i wiceministrowie edukacji, poza Dzierzgowską m.in. Mirosław Handke, Edmund Wittbrodt i Wojciech Książek.