Przynoszę do szkoły katalog

Rozmowa z nastoletnią konsultantką Avonu

Bogdan Wróblewski: Kiedy zaczęła się Twoja przygoda z Avonem?

Grażynka, 17 lat, uczennica liceum*: Jestem konsultantką od dwóch lat. Zaczęło się dość banalnie: byłam na zakupach, podeszła do mnie pani i zapytała, czy znam kosmetyki tej firmy, czy chciałabym mieć dla siebie tańsze. Więc ja: "Oczywiście, chciałabym". Miałam wtedy 15 lat, zaczynałam się interesować kosmetykami.

Byłaś wtedy uczennicą gimnazjum.

- Tak. Ta pani została moją koordynatorką, zaczęła mnie wprowadzać w arkana tej działalności, dostałam pierwszy katalog, pierwsze wytyczne, jak się powinno sprzedawać i tak jest do dzisiaj.

Ilu masz stałych klientów?

- Około dziesięciu osób. Z zarobkami jest tak, że wszystko zależy od mojej aktywności. Pierwszy próg to jest 23 proc. upustu. Raz, na Boże Narodzenie w zeszłym roku, doszłam do 26 procent, czyli sprzedałam za ponad 500 zł.

Podpisałaś z Avonem umowę konsultantki?

- Nie, to jest wszystko na moją mamę, bo nie mam jeszcze 18 lat. Mama podpisała umowę i żadnych więcej zarejestrowań nie kazali mi robić. W takim poradniku konsultantki jest to opisane, wyjaśnione od strony prawnej, ale takim językiem, że przeleciałam pierwsze dwie strony i nie miałam siły czytać. Wystarczyły mi pobieżne informacje od mojej koordynatorki.

Płacisz podatki?

- Nie, nie. Wszystkie te VAT-y są już wliczone, od tego, co sprzedam, dostaję po prostu pieniądze i nie odprowadzam żadnych podatków.

Marzysz, żeby trafić kiedyś do Klubu Róży?

- (śmiech) Nie bawię się w żadną wielką konsultantkę, tak jak nam to radzą. Po prostu przynoszę do szkoły katalog i dziewczyny coś sobie wybierają. Nie namawiam, żeby jak najwięcej kupiły, jeżeli wiem, że jakiś produkt jest kiepski, to lojalnie o tym mówię. Odstraszają mnie te spotkania sprzedażne.

Dlaczego?

- To było w siedzibie okręgowej kierowniczki sprzedaży Avonu. Poprowadziła wykład, w którym potencjalnych klientów sprowadziła do przedmiotu. Mówiła tylko o tym, co zrobić, żeby więcej kupowali. A nie wzięła pod uwagę tego, że ja lubię tych ludzi i nie będę im wciskać ciemnoty.

Jakie sposoby polecała?

- Ja byłam najmłodsza, mówiłam, że rozprowadzam kosmetyki w klasie. Powiedziała: "No to ja mam dla ciebie świetny sposób", i poleciła mi, że jeżeli krąży katalog po klasie i jakaś tam Ania zamówi szminkę, to muszę na tej stronie nalepić karteczkę i napisać "Ania". Mechanizm miał być taki, że jeżeli katalog przejdzie do następnej ławki i Monika zobaczy, że Ania kupiła tę szminkę, to pomyśli: "O nie! Ania to ma, to ja nie będę gorsza". To mi się wydawało naiwne i śmieszne. To robienie wody z mózgu. Wszystko sprowadzone do schematu klient - przedmiot, którym się da manipulować. To mi się zupełnie nie spodobało, więcej nie mam zamiaru się tam pojawić.

Gdy słyszysz nazwę Avon, to jakie masz pierwsze skojarzenie?

- Od razu hasło przewodnie Avon: Porozmawiajmy! (śmiech)

* Imię konsultantki zostało zmienione

Copyright © Agora SA