Adwokat Marek Żołtko, który pisał poprawki posłance SLD Anicie Błochowiak, jest powiązany z firmami bonzów branży automatów - Macieja Skórki i Arno van Dorsta.

Van Dorst i Skórka to znajomi szefa klubu SLD Jerzego Jaskierni. "Gazeta" ujawniła, że Skórka był od 2001 r. społecznym asystentem Jaskierni, a wcześniej prezesem i właścicielem spółki Nowapol - właściciela 3 tys. automatów. Nowapol wymieniał w swoich zeznaniach skruszony gangster Masa jako spółkę, która płaciła za "ochronę" i mafii pruszkowskiej, i politykom SLD.

W środę wyszło na jaw, że poprawki do ustawy pisał posłance SLD Anicie Błochowiak poznański adwokat Marek Żołtko, którego w klubie SLD polecono jej jako eksperta.

Dzień wcześniej Żołtko mówił zaś, że na podkomisji był zupełnie prywatnie, zbierał materiały do pracy doktorskiej. Twierdził też, że nigdy nie pracował dla firm zajmujących się automatami do gry i nie zna bohaterów całej afery - władców polskiego rynku automatów - Macieja Skórki, Holendra Arno van Dorsta i nieżyjącego już Hiszpana Antonio Grau Manchona, zwanego Tonim (zginął w 2001 r. w niewyjaśnionym wypadku samochodowym w Hiszpanii).

"Gazecie" udało się ustalić, że Żołtko w rzeczywistości zna doskonale i same spółki, poprzez które działają van Dorst i Skórka, i ludzi z nimi związanych.

Od 2001 r. zasiadał w radzie nadzorczej spółki Clematis. - Ta firma to jeden z ostatnich pomysłów Toniego. Miała importować do Polski hiszpańskie wino i handlować paliwami - twierdzi nasz informator. W Krajowym Rejestrze Sądowym nazwisko Toniego się nie pojawia, za to są inni Polacy powiązani z "władcami automatów".

Wspólnikiem Clematisu był Zbigniew Stępniak - dziś wspólnik poznańskiej firmy Victoria Serwis, która jako jedna z pierwszych dostała po zmianie ustawy w 2002 r. zezwolenie na prowadzenie tzw. automatów o niskich wygranych.

Ten sam Zbigniew Stępniak miał udziały spółki Arbitex. Jego wspólnikiem był wówczas społeczny asystent posła Jaskierni Maciej Skórka.

W zarządzie Clematisu zasiadała Elżbieta Adamczyk - dziś w zarządzie firmy Victoria Serwis. Nie może być mowy o przypadkowej zbieżności nazwisk - zgadzają się numery PESEL.

Mecenas Marek Żołtko od 2001 r. zasiadał w radzie nadzorczej Clematis. Ale firma nie rozwinęła skrzydeł - podcięła je niespodziewana śmierć Antonio Grau Manchona.

To nie koniec - według naszego informatora Żołtko reprezentował firmy automatowe w sporze z inspektorami skarbowymi w czasie wielkiej kontroli automatów, którą w 2001 r. zarządził resort finansów. Kontrolerzy porządnie nastraszyli automatowych bonzów - wiele "jednorękich bandytów" zniknęło wówczas w zakonspirowanych magazynach i czekało na zmianę ustawy.

Było to jeszcze w czasach rządu AWS-UW. Chcieliśmy o to zapytać mecenasa Żołtko i wyjaśnić, dlaczego zataił swoje związki z bohaterami naszych artykułów. - Pan przekręca, do widzenia - powiedział nam Żołtko.

Automaty czekały latami

- Przygotowujemy automaty. Będą potrzebne, bo weszła w życie nowa ustawa - powiedział mi w środę pracownik poznańskiej spółki Mess. - Firma działa od 1996 roku, kiedyś należała do firmy z raju podatkowego, później do Arno van Dorsta. Dziś jej właścicielką jest była poznańska koszykarka Barbara Trela Bartkowska, jedna ze wspólniczek spółki Victoria Serwis. - Automaty leżą w magazynie w Poznaniu - dodaje nasz rozmówca. - Ja zajmuję się ich serwisem. Trzeba je przejrzeć, zobaczyć, czy wszystko działa. Od kiedy leżą w magazynie? Od lat. Od ilu nie powiem. Będą wstawiane jako automaty należące do spółki Victoria.

mar

Mecenas trudnych spraw

Marek Żołtko słynie w Poznaniu z zajmowania się trudnymi sprawami gospodarczymi, choć nie robi wokół tego rozgłosu. Według naszych informacji nazwa jego kancelarii kilkakrotnie przewijała się w materiałach śledczych: przy powstawaniu jednej ze spółek-krzaków z Gniezna obracającej lewym paliwem (spółka miała zostać założona za pośrednictwem kancelarii Żołtki) oraz jako pośrednika w handlu wierzytelnościami z Nadwiślańską Spółką Węglową.

Najgłośniejsza sprawa z udziałem Żołtki dotyczy jednak aresztowania poznańskiego policjanta Centralnego Biura Śledczego oraz adwokata Aleksandra M. Chodzi tu o szantaż, jakiego policjant miał się dopuścić wobec jednego z biznesmenów, który pokłócił się ze wspólnikiem. W trakcie śledztwa policjant zeznał, że poufne informacje dotyczące osób i firm, wobec których prowadzono śledztwo, wynosił dla Żołtki. Mecenasowi nie przedstawiono w tej sprawie żadnych zarzutów. Występuje w niej w charakterze świadka.

mark

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.