Masakra na rynku w Moskwie

Wojna gangów czy zapowiedź krwawej serii zamachów?

Wybuch bomby na Targowisku Czerkizowskim w Moskwie zabił wczoraj dziesięć, ranił ponad 50 osób. Prowadzący śledztwo twierdzą, że ładunek podłożyli bandyci walczący o panowanie nad rynkiem, który przynosi ogromne zyski.

Do eksplozji doszło rano w opanowanym przez przybyszy z Dalekiego Wschodu sektorze największego moskiewskiego targowiska zwanym "Eurazją". Jak opowiadają świadkowie, pod znajdujący się tam wietnamski bar podeszło trzech mężczyzn "o słowiańskiej powierzchowności". Zostawili pod ścianą torbę i zaczęli uciekać. W pogoń za nimi rzucili się rynkowi ochroniarze.

- I zaraz potem rąbnęło. Raz, potem jeszcze raz. Dym wypełnił halę. Wszędzie wokół sypało się szkło. Runął kawał dachu nad straganami - opowiada młody Wietnamczyk, który pracuje na rynku jako tragarz.

Prowadzący śledztwo raz mówią, że eksplozja była jedna, potem że doszło do dwóch wybuchów. Być może najpierw wybuchł ładunek o mocy - jak obliczyli saperzy - 1200 gramów trotylu, a chwilę potem trafiona odłamkiem butla gazowa w barze. Początkowo zresztą milicja i władze stolicy twierdziły, że przyczyną tragedii był właśnie wybuch gazu.

Według milicji ochroniarze schwytali mężczyzn, którzy zostawili torbę z bombą pod wietnamskim barem. Schwytani jednak nie przyznają się do winy.

Prowadzący śledztwo przypominają, że targowisko jest właściwie co roku podpalane. Zwracają też uwagę na to, że Telman Ismaiłow, właściciel targowiska, zainwestował ogromne pieniądze w karierę piosenkarza Awraama Russo, który w sobotę został ciężko ranny w zamachu w centrum Moskwy.

W Rosji gangsterzy często podkładają bomby na bazarach. W ostatnich siedmiu latach te eksplozje zabiły w całym kraju co najmniej 97 osób.

Wroga przybyszom Moskwa nie bardzo się przejęła tragedią w miejscu, w którym handlują przede wszystkim ludzie z centralnej i wschodniej Azji, a ich klientami są przyjezdni z tamtych rejonów Rosji. Władze stolicy już ogłosiły, że wśród ofiar nie ma mieszkańców miasta.

Moskwianie obawiają się jednak, że prowadzący śledztwo nie mówią im prawdy o przyczynach eksplozji. Wspominają, że w stolicy w ostatnich latach właśnie w sierpniu zaczynały się krwawe serie zamachów terrorystycznych.

Tak było na przykład w sierpniu 1999 roku. Wybuch w centrum handlowym Ochotny Riad początkowo przypisano bandytom. Potem zaczęły się eksplozje w domach mieszkalnych, w których zginęło ponad 250 osób.

Dwa lata temu wybuch na przystanku autobusowym okazał się zapowiedzią zamachów na dwa samoloty pasażerskie startujące z Moskwy i napadu na szkołę w Biesłanie.

Copyright © Agora SA