Amerykański Kongres potępia "New York Timesa"

Izba Reprezentantów przyjęła rezolucję, w której pisze, że media "mogły narazić na niebezpieczeństwo życie Amerykanów". W jaki sposób? Przez ujawnienie tajnego rządowego programu monitorowania międzynarodowych transakcji finansowych.

"Kongres oczekuje współpracy wszystkich mediów w utrzymywaniu takich programów w tajemnicy" - głosi rezolucja. Nie ma ona jednak wiążącej mocy prawnej, jedynie znaczenie polityczno-symboliczne.

"New York Times" (a za nim trzy inne gazety) ujawnił 23 czerwca istnienie tajnego programu rządowego. Władze USA, badając międzynarodowe przelewy, konta bankowe i transakcje wykryły już kilkaset osób podejrzanych o współfinansowanie działalności terrorystycznej. Było wśród nich kilku ważnych ludzi al Kaidy.

Był to kolejny w ostatnich miesiącach przypadek opisania przez prasę supertajnych metod, jakimi administracja Busha toczy wojnę z terroryzmem. W listopadzie "Washington Post" ujawnił istnienie tajnych więzień CIA w Europie Wschodniej. W grudniu "New York Times" opisał podsłuchiwanie przez tajne służby rozmów telefonicznych Amerykanów prowadzone bez nakazów sądowych. W maju dziennik "USA Today" doniósł zaś o gigantycznej rządowej bazie danych, do której trafiają billingi telefoniczne większości Amerykanów.

Wciąż toczy się też debata na temat traktowania schwytanych terrorystów, statusu obozu w Guantanamo oraz praw kilkuset osadzonych tam osób.

Istnieniem programu monitorowania przelewów bankowych nikt nie był zaskoczony. Program wydaje się też nie przekraczać granic amerykańskiego prawa (a takie wątpliwości są przy sprawie podsłuchów). Po jego opisaniu przez "New York Timesa" Republikanie - w Kongresie i Białym Domu - rzucili się do ataku. Gazecie zarzucono, że pomaga takimi publikacjami al Kaidzie. Prezydent George Bush nazwał publikację "haniebną".

Podczas debaty nad kongresową rezolucją jeden z Republikanów krzyczał, że jeśli dojdzie do kolejnego ataku terrorystycznego na Amerykę, to ""New York Times" będzie miał krew na rękach".

Szefowie gazety, którzy mimo wcześniejszych nacisków administracji (w tym samego Busha) podjęli decyzję o publikacji, wydawali się zaskoczeni skalą reakcji. I uznają ją za czysto polityczną retorykę, próbę zmobilizowania republikańskich wyborców przed zbliżającą się kampanią wyborczą do Kongresu.

Gazeta tłumaczy też, że to, iż rząd monitoruje międzynarodowe transakcje finansowe, szukając powiązań terrorystycznych, jest przecież oczywiste dla każdego, kto się interesuje tematem. Monitorowanie takie zapowiedział zresztą sam Bush po zamachach 11 września.

W niedzielę na zarzuty polityków po raz kolejny odpowiedział naczelny "NYT" Bill Keller. W artykule napisanym wspólnie z szefem "Los Angeles Times" stwierdził: "Naszym zadaniem, szczególnie w takich czasach, jest dostarczanie czytelnikom informacji, które pozwolą im osądzić, jak przywódcy państwa toczą walkę w ich imieniu i jaką płacimy za to cenę". Dodał, że gdyby jeszcze raz miał podjąć decyzję o publikacji artykułu, postąpiłby tak samo.

Krytycy od dawna zarzucają Bushowi i jego administracji, co pobrzmiewa w artykule Kellera, że w ramach wojny z terroryzmem podejmuje ona działania na granicy prawa lub wręcz bezprawne.

Copyright © Agora SA