Polak podpalił Nowy Jork

Żyjący na nowojorskim Greenpoincie polski bezdomny Leszek Kuczera został aresztowany i oskarżony o wywołanie największego pożaru w Nowym Jorku od 11 września 2001 r.

Polak przyznał się do winy. 2 maja wraz z kilkoma kolegami, również polskimi bezdomnymi, próbował oczyścić z plastikowej izolacji miedziane druty zebrane w wielkim opuszczonym magazynie Greenpoint Terminal Market.

Bezdomni wymyślili, że stopią izolację z wielkiego stosu kabli, umieszczając go w ogniu. Podpalili więc stos ośmiu opon na podłodze budynku i wrzucili do niego kable. Jednak ogień szybko wymknął się spod kontroli. Zajął się cały budynek, a potem przyległe do niego.

Informacje o gigantycznym pożarze na Brooklynie, z którym walczyło kilkuset strażaków, i zdjęcia zasnutego dymem Nowego Jorku znalazły się we wszystkich amerykańskich mediach. Walkę z ogniem na żywo relacjonowały telewizje.

Mężczyzna przyznał się też do częstego spożywania alkoholu w opuszczonych budynkach, które się potem spaliły. Teraz grozi mu kilka lat więzienia i najprawdopodobniej deportacja do Polski.

Jego żona mieszkająca w Lublinie powiedziała "Dziennikowi Wschodniemu" (wypowiedzi przedrukowały nowojorskie tabloidy), że mężczyzna wyjechał z Polski w 1990 r., wygrał loterię wizową i otrzymał tzw. zieloną kartę pozwalającą legalnie pracować w USA. Po zamachach 11 września firma budowlana, w której pracował, oczyszczała pełne trującego azbestu i szczątków ludzkich zgliszcza po World Trade Center. Od tej pory polski imigrant nie mógł się odnaleźć, stracił pracę, popadł w alkoholizm i został bezdomnym. Od czterech lat nie kontaktował się z rodziną.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.