"Czarny piątek", jak okrzyknęła wydarzenia 10 marca włoska prasa, nie mógł przytrafić się Berlusconiemu w gorszym momencie. Na miesiąc przed wyborami do parlamentu był bliżej zwycięstwa niż kiedykolwiek. Trwająca od dwóch miesięcy ofensywa medialna, sojusze z partiami neofaszystowskimi oraz bezustanne atakowanie i ośmieszanie rywali zmniejszyły początkową stratę prawicą do prowadzącej w sondażach lewicy z ponad 10 do ok. 3 proc.
Pierwszy cios padł w piątek ze strony prokuratury w Mediolanie, która oskarżyła premiera, że w 1997 r. kupił za 600 tys. dol. milczenie świadka w dwóch toczących się przeciwko niemu procesach. Tym świadkiem był adwokat Berlusconiego, Brytyjczyk David Mills, który zajmował się jego kontami za granicą. Jego zeznania miały decydujące znaczenie m.in. w procesie o pranie brudnych pieniędzy w tzw. rajach podatkowych. Przyszły premier został wtedy uniewinniony.
Niedawno włoskie media ujawniły list, w którym Mills przyznaje, że otrzymał "prezent" od Berlusconiego w podziękowaniu za "uchronienie go przed morzem kłopotów". Teraz prawnik twierdzi, że kłamał, by bronić się przed brytyjskim fiskusem. Afera pośrednio uderza też w rząd premiera Blaira, bo Mills jest mężem minister kultury Tessy Jowell. Prasa oskarża ją, że wiedziała o nagłym wzbogaceniu się męża.
O tym, czy Berlusconi będzie miał proces zadecyduje sędzia, co raczej nie stanie się przed 9 kwietnia, dniem wyborów. Jednak nie minęły dwie godziny od decyzji prokuratury, gdy na włoską prawicę spadł kolejny cios. Do dymisji podał się minister zdrowia Francesco Storace oskarżony o podsłuchiwanie swoich przeciwników politycznych. Tę aferę koalicja Berlusconiego zawdzięcza z kolei swej nowej sojuszniczce Alessandrze Mussolini. Wnuczka byłego dyktatora twierdzi, że była podsłuchiwana, gdy kandydowała rok temu na gubernatora regionu Lazio. Dziennik "Corriere della Sera" napisał niedawno, że prokuratura podejrzewa o podsłuchiwanie właśnie Storace, rywala Mussolini w tamtych wyborach. Jego ludzie mieli też podsłuchiwać sztab kandydata lewicy, który wygrał.
Obie afery dają wreszcie szansę lewicy, by przejęła inicjatywę i przeszła do ataku na rząd. Jej lider Romano Prodi będzie miał doskonałą ku temu okazję już we wtorek - o godz. 20 w pierwszej telewizyjnej debacie zetrze się z premierem Berlusconim.