Rośnie napięcie między Rosją i Gruzją

Trwa wojna propagandowa między Rosja i Gruzją. Tbilisi chce jak najszybszego wycofania rosyjskich wojsk z separatystycznej Osetii Płd., a Moskwa przestała wydawać wizy wjazdowe Gruzinom. - Tbilisi ma problemy ekonomiczne i używa Rosji jako tematu zastępczego - twierdzi Władimir Putin

Gruzja zwróciła się zdecydowanie na Zachód po "rewolucji róż" z 2003 r., kiedy do władzy doszedł młody prezydent Micheil Saakaszwili - pierwszy gruziński przywódca mówiący lepiej po angielsku niż po rosyjsku. Saakaszwili dąży do jak największego zacieśnienia związków Gruzji z Unią Europejską i NATO, co rozwściecza kremlowskich polityków, którzy próbują maksymalnie uprzykrzyć lub nawet zablokować Gruzinom geopolityczny zwrot ku Europie i Ameryce.

Choć Gruzja jest niemal całkowicie zależna od rosyjskich surowców energetycznych, to - w opinii zarówno Rosjan, jak i Gruzinów - główną przeszkodą dla prowadzenia niezależnej polityki zagranicznej są Abchazja i Osetia Płd,, czyli dwie separatystyczne republiki na terenie Gruzji, które popiera i dość sowicie finansuje Kreml. Na mocy rozejmów z początku lat 90. obie republiki formalnie pozostają częścią Gruzji, lecz w istocie ich władze chodzą na rosyjskiej smyczy i publicznie dzielą się marzeniami o zjednoczeniu swych samozwańczych państewek z Wielką Rosją.

Głównym tematem obecnej eskalacji rosyjsko-gruzińskiego konfliktu są naciski Gruzinów na Osetię Płd., w której od 1992 r. stacjonują osetyjsko-gruzińsko- rosyjskie wojska rozjemcze. Właśnie rosyjski 500-osobowy kontyngent w Osetii Płd. stał się już w styczniu tego roku celem nowej ofensywy politycznej Tbilisi, które domaga się zastąpienia Rosjan żołnierzami NATO czy nawet ONZ. - Obecność Rosjan w niczym nie pomaga. Ich celem jest utrzymanie w Osetii Płd. stanu zawieszenia między wojną i pokojem. To wiąże nam ręce - przekonywali gruzińscy deputowani, którzy 15 lutego zdecydowaną większością głosów przyjęli uchwałę o usunięciu rosyjskich rozjemców z Osetii. - To prowokacja. Zachodni spisek, któremu nie ulegniemy - można było tego dnia usłyszeć od wielu polityków w Moskwie.

Debatom nad gruzińską uchwałą towarzyszyło kilka aresztowań rosyjskich rozjemców, którzy - jak twierdziło Tbilisi - nie mieli gruzińskich wiz wjazdowych potrzebnych im w Gruzji i Osetii Płd. Natomiast na początku lutego stłuczka między gruzińskim żiguli i rosyjskim wozem wojskowym omal nie doprowadziła do potyczki zbrojnej - doszło do bójki, padły nawet strzały w powietrze. Sytuację pogorszyło wstrzymanie wydawania rosyjskich wiz w konsulacie w Tbilisi, które ogłoszono w ubiegłym tygodniu. - To rewanż za gruzińskie represje wobec naszych żołnierzy - nie ukrywał rosyjski MSZ. Z pomocą rosyjskim dyplomatom pospieszyli wojskowi, których samoloty kilka razy ostentacyjnie naruszyły gruzińską przestrzeń powietrzną.

Część gruzińskich deputowanych zapowiedziało wczoraj, że - idąc wzorem państw bałtyckich - będą się domagać dla Gruzji odszkodowań za rosyjską okupację i straty wynikłe z popierania separatystów w Osetii Płd. i w Abchazji. Z racji tak rozgrzanego konfliktu odwołano - zaplanowane na ten tydzień - rosyjsko-gruzińskie rokowania w ramach OBWE oraz marcową wizytę gruzińskiego premiera Zuraba Noghadeli w Moskwie.

Jednocześnie trwa ostra wojna na słowa. Choć antykremlowskie filipiki prezydenta Micheila Saakaszwili są dalekie od powściągliwości, to rosyjscy spece od propagandy w ogóle nie przebierają w słowach. Znany piewca Kremla Gleb Pawłowski - mówiąc ostatnio o Saakaszwilim - poczynił nawet aluzję do zdania "jedna kula jest tańsza od całej wojny", którą były rzecznik Białego Domu Ari Fleischer wygłosił w 2002 r. podczas dyskusji, czy zamiast wypowiadania wojny reżimowi Saddama Husajna nie należałoby zgładzić samego dyktatora Iraku.

W takiej atmosferze nie zaskakują - wygłaszane bardzo serio - oświadczenia prezydenta Gruzji, że "jednak nie chce konfliktu zbrojnego z Moskwą". O co więc chodzi Gruzinom? - Oni chcą umiędzynarodowić sprawę Osetii Płd. i Abchazji, aby nie stracić na zawsze obu separatystycznych republik. Moskwa nie chce na razie żadnych zmian. Pragnie utrzymania prokremlowskich władz - twierdzi rosyjski politolog Dmitrij Torbakow. Dlatego dyplomaci Tbilisi lobbują w Waszyngtonie i Brukseli, aby dla utrzymania poprawnych stosunków z Moskwą nie poświęcały gruzińskiej integralności terytorialnej. - Autonomiczna Abchazja i Osetia Płd. szybko nie znikną. Ale jeśli Tbilisi udałoby się usunąć stamtąd choćby część rosyjskich wojsk, byłoby to dużą porażką Kremla - przekonuje Torbakow.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.