Francuska ofensywa w Unii Europejskiej

Francuzi szykują wielką ofensywę dyplomatyczną w Unii Europejskiej. Do maja 2007 r. Paryż zamierza pogodzić Francuzów z Unią Europejską, a potem szybko przygotować i ratyfikować nową eurokonstytucję

Gdy w maju 2005 r. Francuzi zaskoczyli Europę, odrzucając w referendum projekt unijnego traktatu konstytucyjnego, rządząca Francją prawica z prezydentem Jacques'em Chirakiem na czele znalazła się w głębokiej politycznej defensywie.

Przez wiele miesięcy prawica nie wiedziała, jak poradzić sobie z klęską eurokonstytucji. Z jednej strony, francuscy politycy ani przez moment nie zrezygnowali z reformowania UE, uznając, że obecne podstawy prawne Unii są złe. Z drugiej strony, po przegranym referendum prezydent i rząd nie mogli udawać, że nic się nie stało. W efekcie gdy Parlament Europejski i kilka innych krajów UE próbowało ratować eurokonstytucję, zakłopotani francuscy politycy milczeli.

Ten okres francuskiej smuty dobiega jednak końca. Francuska prawica - korzystając z bezwładu opozycyjnych socjalistów - przygotowała plan wyjścia z eurokonstytucyjnego kryzysu.

Konkrety na kampanię

Plan jest podzielony na dwa etapy przed i po wyborach prezydenckich we Francji. Pierwszy z nich ma pogodzić Francuzów z resztą Unii. Łagodnie.

- Gdybyśmy dziś wystąpili od razu z nowym projektem eurokonstytucji, Francuzi zinterpretowaliby to jako zlekceważenie ich zdania. Więc strategia jest taka, by w czasie rozpoczynającej się kampanii prezydenckiej najpierw rozstrzygnąć kilka wewnętrznych, francusko-francuskich sporów, ale związanych z Europą - tłumaczy senator François Fillon, doradca ministra spraw wewnętrznych Nicolasa Sarkozy'ego, jednego z głównych kandydatów na następcę Jacques'a Chiraca.

Jednym z takich francusko-europejskich tematów kampanii wyborczej, jak spodziewa się Fillon, będą granice UE. - Francuzom nie podoba się, że UE nie określiła, jak daleko chce sięgać. Naszym zdaniem granice UE pojawią się po przyjęciu Rumunii, Bułgarii i Chorwacji - mówi Fillon. - Dalsze rozszerzenie wymagałoby jakiegoś uzasadnienia, którego nie widzę.

Francuski rząd chce, by już podczas najbliższego czerwcowego szczytu przywódcy Unii rozpoczęli rozmowy o tym, gdzie leżą granice Europy.

W tym samym czasie, gdy francuscy politycy będą dyskretnie dodawać europejskie akcenty do kampanii prezydenckiej, rząd w Paryżu rozpocznie ofensywę dyplomatyczną i zasypie państwa UE propozycjami nowych europejskich inicjatyw. Będą to m.in.: wspólna europejska polityka energetyczna; zwiększenie wydatków na program wymiany studenckiej ERASMUS; stworzenie unijnej policji granicznej; ustalenie unijnej polityki imigracyjnej oraz integracja krajowych służb obrony cywilnej.

Wybór nie jest przypadkowy. Tani prąd i gaz, obawa przed niekontrolowanym zalewem imigrantów, strach przed klęskami żywiołowymi, lepsza edukacja dla dzieci - o tym dziś według sondaży myślą Francuzi. - Prezydent Chirac zawsze uważał, że gdy Europa znajduje się w kryzysie, to na stół trzeba położyć nowe projekty. Z eurosceptycyzmem trzeba walczyć, budując Europę, która będzie odpowiadać na niepokój jej obywateli - mówi "Gazecie" Jerome Bonnafont, rzecznik Pałacu Elizejskiego.

Kolejne referendum - niekoniecznie

Przygotowywanie Francuzów do wielkiego powrotu eurokonstytucji zakończy się w maju 2007 r., w dniu, w którym w ewentualnej drugiej turze wybiorą oni nowego prezydenta. Zakładając, że będzie nim kandydat prawicy - czyli Nicolas Sarkozy - dalsze wydarzenia potoczą się szybko.

Sarkozy od razu zaproponuje korektę obowiązujących traktatów. Po roku przyjdzie czas na drugi krok, czyli uruchomienie nowego Konwentu Konstytucyjnego - zgromadzenia polityków z całej Europy, których zadaniem byłoby napisane nowego traktatu.

Tym razem jednak konwent nie będzie musiał pracować grubo ponad rok jak poprzedni, bo też i cała jego praca ograniczy się - według planu Paryża - do przepisania pierwszej i drugiej części obecnego projektu, do którego dodany zostanie aneks mówiący o europejskiej polityce socjalnej. Tak jak proponowała kanclerz Niemiec Angela Merkel.

Nigdzie nie jest powiedziane, że tak zredagowany nowy traktat UE zostanie we Francji poddany pod referendum. Prawicowi politycy chcą tego uniknąć. - Referenda we Francji nie udają się, bo Francuzi nigdy nie odpowiadają na postawione w nich pytania - mówi Pierre Laquiller, szef delegacji francuskiego parlamentu w UE. - Więc jest możliwe, że nowy traktat zostanie ratyfikowany w procedurze parlamentarnej - dodaje.

Ale powszechne głosowanie mimo wszystko nie jest wykluczone. Jak pokazuje najnowszy sondaż Eurobarometru, aż 67 proc. Francuzów zgodziłoby się na eurokonstytucję. Po jej poprawieniu.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.