Szczyt Eurośródziemnomorski w Barcelonie

Po dziesięciu latach od uruchomienia ambitnych programów współpracy UE z krajami basenu Morza Śródziemnego bilans jest co najmniej wątpliwy. Polski premier w Barcelonie wolał rozmawiać o unijnym budżecie

Rozpoczęty w niedzielę dwudniowy szczyt w Barcelonie był skazany na brak sukcesu, jeszcze zanim się zaczął. Przywódcy unijni stawili się w katalońskiej stolicy w komplecie, ale zabrakło najważniejszych liderów państw Afryki Północnej i Bliskiego Wschodu. Część z nich spotkanie po prostu zlekceważyła. Nie przyjechał m.in. prezydent Algierii Abdelaziz Bouteflika (wybrał badania lekarskie w Paryżu), prezydent Egiptu Hosni Mubarak (wolał pilnować kampanii wyborczej). Szczyt nie okazał się ważny także dla premiera Izraela Ariela Szarona zaabsorbowanego budową nowej partii.

Z kolei nieobecność przywódców syryjskich i libańskich została wymuszona przez samą Unię. Gdy wyszło na jaw, że Syria była zamieszana w zabójstwo jednego z czołowych libańskich polityków opozycyjnych Rafika al Haririego, prezydent Syrii Bashar al Assad oraz prosyryjski prezydent Libanu Emile Lahud zostali dyplomatycznie "poproszeni" o niepojawianie się w Barcelonie.

Szefowie państw i rządów Unii Europejskiej mogli w Barcelonie spotkać się więc jedynie z prezydentem Autonomii Palestyńskiej Mahmudem Abbasem oraz z premierem Turcji Tayyipem Erdoganem. Pierwszy z nich przyjechał, bo bez unijnych pieniędzy Autonomia Palestyńska zbankrutowałaby w ciągu tygodnia, drugi też musiał się pojawić - Turcja właśnie rozpoczęła negocjacje w sprawie członkostwa w UE.

Rozmawiając głównie we własnym gronie, unijni przywódcy mogli dojść do niewesołych wniosków. Dziesięć lat istnienia procesu barcelońskiego (tak oficjalnie nazywa się współpraca uruchomiona w 1995 r.) kosztowało miliardy euro. A efektów brak. Unijne wsparcie miało przyczynić się do reform gospodarczych i społecznych w Afryce Północnej, do zahamowania nielegalnej imigracji itp. Tymczasem pieniądze - 517 mln euro dla Egiptu, 104 mln euro dla Algierii, 381 mln euro dla Autonomii Palestyńskiej, czy 570 mln euro dla Maroka - zniknęły praktycznie bez śladu.

Unia Europejska będzie jednak dalej wykładać pieniądze - około 1 mld euro rocznie dotacji oraz 2 mld kredytów do podziału na cały region.

W Barcelonie przywódcy mają też potwierdzić plany stworzenia do 2010 r. śródziemnomorskiej strefy wolnego handlu.

W barcelońskim spotkaniu bierze udział premier Kazimierz Marcinkiewicz. Jednak to nie debata o Morzu Śródziemnym była najważniejszym celem jego wyjazdu. Jak dowiedziała się "Gazeta" ze źródeł dyplomatycznych, premier chciał wykorzystać możliwość kuluarowych rozmów z politykami unijnymi, by dyskutować kwestię budżetu UE na lata 2007-13. Zaplanowane były spotkania m.in. z premierami Hiszpanii, Holandii, Austrii i Litwy.

Marcinkiewicz podkreślił, że Polska nie może się zgodzić na zmniejszenie funduszy przeznaczonych dla naszego kraju poniżej poziomu proponowanego przez Luksemburg czyli poniżej 60 mld euro. Od piątku krążą informacje, że Londyn chce zredukować "naszą" część funduszy o ok. 10 proc.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.