Antypolicyjne zamieszki pod Paryżem

Trzecią noc z rzędu trwały zamieszki na podparyskim przedmieściu Clichy-sous-Bois. Młodzi napastnicy pochodzenia arabskiego i afrykańskiego podpalali samochody, budynki i atakowali policję, którą obarczają odpowiedzialnością za śmierć dwóch nastolatków

Rozruchy, które francuska prasa już nazwała "miejską partyzantką", wybuchły w czwartek wieczorem; kilka godzin wcześniej w Clichy-sous-Bois rozniosła się wieść o tragicznej śmierci dwóch nastolatków (17-letniego Ziada pochodzenia malijskiego oraz 15-letniego Banu pochodzącego z Tunezji). Pogłoski mówiły, że chłopcy uciekali przed policją i szukając kryjówki, włamali się do stacji transformatorów. Porażeni prądem o napięciu kilku tysięcy woltów zginęli na miejscu. Trzeci kompan, 21-letni, z ciężkimi poparzeniami trafił do szpitala.

Młodzież zamieszkująca ok. 30-tys. Clichy-sous-Bois (północno-wschodnia część aglomeracji paryskiej, jedna z najbiedniejszych w kraju) odpowiedzialnością obarczyła policję choć żaden świadek nie potwierdził, że chłopcy byli naprawdę ścigani przez funkcjonariuszy.

Świadkowie opowiadali, że chłopcy próbowali dokonać włamania i zaczęli uciekać, gdy zobaczyli nadjeżdżający radiowóz. Jego załoga nie podjęła jednak próby pościgu. Z kolei sam poszkodowany zeznał prokuratorowi, że cała trójka zaczęła uciekać, gdy patrol policji próbował ich wylegitymować. Nastolatek przyznał, że potem nie byli ścigani przez policjantów.

Na wszelki wypadek minister spraw wewnętrznych Nicolas Sarkozy, który w 2007 r. chce kandydować na prezydenta Francji, zlecił jednak wydziałowi wewnętrznemu MSW natychmiastowe śledztwo, by wyjaśnić ewentualny udział policji w tej tragedii.

Jednak ani to, ani korzystne dla policji zeznania świadków nikogo w Clichy-sous-Bois nie przekonały. Chcąc zemścić się na policji, bandy nastolatków (zazwyczaj bezrobotnych i unikających szkoły) zaczęły podpalać samochody i budynki należące do sąsiadów.

Policja wysłała na miejsce specjalne oddziały wyspecjalizowane w walkach ulicznych. W ciągu trzech nocy zamieszek aresztowano 22 osoby.

Nie wszyscy mieszkańcy Clichy-sous-Bois zareagowali agresją na wieść o śmierci dwóch nastolatków. Z inicjatywy miejscowego samorządu kilkaset osób wzięło udział w sobotę w "marszu śmierci".

Jak poinformowała agencja AFP, rodzina zmarłych chłopców rozważa pozwanie policji do sądu, wykorzystując artykuł kodeksu karnego o "nieudzieleniu pomocy osobie znajdującej się w niebezpieczeństwie".

Clichy-sous-Bois nie jest pierwszym miejscem, w którym doszło do podobnych zamieszek. Francja od wielu lat ma problem z dzielnicami biedoty stworzonymi w latach 60. i 70. na obrzeżach wielkich miast. Stały się one swoistymi gettami zamieszkanymi praktycznie wyłącznie przez ludność kolorową, głównie o arabskich bądź afrykańskich korzeniach. Biali jak ognia unikają tych miejsc, przez co obrzeża Paryża w coraz większym stopniu dzielą się na "kolorowe" i te, w których mieszkają tylko rdzenni Francuzi lub cudzoziemcy, ale też biali.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.