Rosyjskie służby grożą aresztowaniem zagranicznych menedżerów

FSB chce wykurzyć z Rosji zagranicznych menedżerów firm wydobywczych. Dlaczego? - Aby budować nowe szyby naftowe, trzeba mieć dokładne mapy. A mapy to tajemnica państwowa - argumentują służby specjalne

Część rosyjskich ministrów już od kilku miesięcy domaga się odtajnienia map Rosji, ale skuteczny opór wciąż stawia wojsko i służby specjalne. Choć dziś każdy może obejrzeć duże połacie Rosji na ogólnodostępnych zdjęciach satelitarnych w internecie, to generałowie wciąż upierają się, że "dokładne, bądź zbyt wierne" mapy byłyby "zagrożeniem dla bezpieczeństwa kraju".

Okazuje się, że anachroniczna ustawa o tajemnicy państwowej może się stać skutecznym narzędziem dla przepędzenia cudzoziemców z kierowniczych stanowisk w firmach wydobywających rosyjską ropę naftową i gaz. Renacjonalizacja głównej części rosyjskiego sektora paliwowego to jeden z punktów programu prezydenta Władimira Putina. Dotychczas Kreml nie wykluczał jednak licencjonowanej eksploatacji złóż naturalnych przez cudzoziemskie firmy.

"FSB prowadzi z cudzoziemcami wojnę na mapy. Grozi aresztowaniem zagranicznych menedżerów, którzy korzystają z tajnych map Rosji" - ujawnił jednak wczoraj dziennik "Wiedomosti". Sęk w tym, że precyzyjne określanie miejsc odwiertów (za pomocą komputerowej symulacji kształtu złoża) to jedna z najważniejszych nowinek, którą zachodnie firmy wniosły do rosyjskiego naftownictwa i gazownictwa. Ale do tej metody potrzebne są precyzyjne mapy. Budowanie na chybił trafił dziesiątek kosztownych szybów jeszcze w latach 90. stawiało na krawędzi bankructwa firmy państwowe dysponujące bajecznie bogatymi złożami ropy i gazu. - Bez tych map nie da się precyzyjnie stawiać szybów. Pomysły FSB to gospodarczy sabotaż - mówili wczoraj rosyjscy eksperci.

Pierwszą ofiarą "wojny na mapy" padła brytyjsko-rosyjska spółka TNK-BP. Wprawdzie jej biuro prasowe zaprzeczało wczoraj prasowym doniesieniom, że firma już straciła część licencji wydobywczych z powodu "występków kartograficznych", ale pracownicy firmy nieoficjalnie potwierdzali, że FSB wciąż "zwiększa nacisk" i domaga się zwalniania zagranicznych menedżerów. Na razie firmie udaje się ponoć omijać absurdalne wymogi, zlecając pracę z mapami "czysto rosyjskim spółkom", ale - jak twierdzi rosyjska prasa - służby specjalne "nie zamierzają tego długo tolerować".

Kto stoi za wojną na mapy? Komentatorzy raczej wykluczają, by mogła to być polityczna zagrywka Kremla, czy też rosyjskiego rządu. - Pozornie wygląda to na bezmyślność rosyjskiej bezpieki. Ale w Rosji urzędnicy dość szybko zaczynają racjonalnie myśleć, jeśli tylko im się za to dobrze zapłaci. Odpowiednia łapówka pewnie zakończyłaby kartograficzne kłopoty - przekonuje jeden z rosyjskich ekspertów.

Copyright © Agora SA