Wacław Radziwinowicz: Rada Najwyższa ma dziś głosować nad powołaniem prezydenckiego kandydata Jurija Jechanurowa na premiera. Jak zagłosuje parlament?
Wołodymir Łytwyn: Moja Partia Ludowa będzie głosować za. Pracuję nad tym, by inne ugrupowania postąpiły tak samo.
W ub. tygodniu część partii podpisała deklarację o współpracy. To faktyczne zobowiązanie się do poparcia Jechanurowa. Czy wystarczy im głosów.
- W sumie to jest ok. 270 mandatów.
Czyli wystarczająca większość. Ale w deklaracji, której jest Pan autorem, znalazł się punkt uznający prześladowania polityczne za niedopuszczalne. I to on zdecydował, że pod deklaracją podpisali się ludzie byłego prezydenta Leonida Kuczmy. Uznali to za obietnicę zwolnienia z odpowiedzialności np. za fałszowanie jesiennych wyborów.
- Ten dokument nie jest aktem amnestii. Jest wezwaniem do współpracy, porzucenia emocji i wspólnego przeciwdziałania kryzysowi politycznemu skierowanym do ludzi mądrych i odpowiedzialnych.
Czemu Ukraina już osiem miesięcy po zwycięstwie pomarańczowej rewolucji znalazła się w tak niebezpiecznym kryzysie?
- Z wygraną Wiktora Juszczenki na Ukrainie wcale nie skończyła się walka o fotel prezydencki. Zapowiedziane na marzec wybory parlamentarne w istocie rzeczy będą też etapem walki o prezydenturę.
Przecież te wybory mają się odbyć dopiero w 2009 r.
- Dziś toczy się u nas gra o to, by je przyspieszyć. Elementem tej gry są niedawne oskarżenia pod adresem syna prezydenta Juszczenki, któremu zarzucono hulaszczy tryb życia, wysunięte przez byłego prezydenta Leonida Krawczuka oskarżenia pod adresem samego Juszczenki o to, że brał pieniądze od rosyjskiego miliardera Borysa Bierezowskiego, czy wreszcie oskarżenia o korupcję w najbliższym otoczeniu prezydenta Juszczenki.
Czy Europa powinna zaangażować się w rozwiązanie kryzysu politycznego na Ukrainie?
- Polska, prezydent Aleksander Kwaśniewski i marszałkowie waszego parlamentu, odegrali dobrą rolę w czasie naszej rewolucji. Jeszcze w czerwcu w rozmowie z waszym ambasadorem w Kijowie proponowałem przeprowadzenie u nas nowego "okrągłego stołu" z udziałem wszystkich tych polityków zagranicznych, którzy brali udział w negocjacjach podczas pomarańczowej rewolucji.
Byłoby dobrze, gdyby ci ludzie - Kwaśniewski, prezydent Litwy Valdas Adamkus, przedstawiciel Unii Europejskiej Javier Solana i przewodniczący rosyjskiej Dumy Borys Gryzłow - ocenili to, co Ukrainie przez ostatni rok się udało, a co nie. Taki "okrągły stół" z udziałem mediatorów zagranicznych jest nam teraz bardzo potrzebny.