Niemieckie wybory komentuje Marcin Bosacki

Wielu Niemców chce zdecydowanych reform gospodarczych - stąd sukces liberalnej FDP. Ale równie wielu się ich panicznie obawia - stąd dobry wynik nowej lewicy. Niemcy nie chcą już Schrödera, który przez siedem lat nie potrafił skierować kraju na ścieżkę wzrostu. Ale też przestraszyli się w ostatnim momencie koalicji centroprawicy. Rządu dusz w Niemczech nie dzierży dziś nikt.

Jakikolwiek będzie nowy rząd Niemiec, będzie to rząd niespójny. Zarówno ewentualną wielką koalicję, jak i możliwy sojusz Zielonych i FDP z którąś z wielkich partii tworzyć będą partie o sprzecznych celach.

Jakiś rząd w końcu powstanie. Ale nie będzie wiadomo, czy ten nowy rząd będzie chciał na serio uelastyczniać przeregulowaną gospodarkę, czy odwrotnie - zachować z obecnego systemu jak najwięcej się da. Czy w polityce zagranicznej dokona zwrotu ku USA, czy zachowa politykę międzynarodową Schrödera opartą na sojuszu z Francją i kokietowaniu Rosji. Będzie to zapewne rząd podatny na naciski potężnych w Niemczech lobby, działający ad hoc, bez planu.

Te wybory pokazały, że Niemcy, największy kraj Europy, nadal nie wie, w którą stronę iść, nadal pogrążony jest w dryfie.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.