Rocznica zamachów na USA

Dzwony kościelne, skupienie na twarzach przechodniów i dziesiątki tysięcy Amerykanów z kwiatami przy Ground Zero - tak wyglądała czwarta rocznica ataku na World Trade Center w Nowym Jorku

- 11 września powinien być świętem narodowym, co do tego nie mam wątpliwości. Zresztą widać, że wszyscy Amerykanie tego chcą. Tutaj przyjeżdżają co roku, żeby oddać hołd tym, którzy zginęli cztery lata temu - mówi "Gazecie" Orlando Suarez, pielęgniarz z nowojorskich służb medycznych. Orlando przychodzi do Ground Zero co roku - przynosi zdjęcia Angeli, koleżanki, która zginęła tego dnia pod gruzami dwóch walących się wież.

Do Ground Zero ciągną tłumy Amerykanów wylewające się ze stacji metra Chambers Satation. 11 września hołd zmarłym kolegom oddają też od rana strażacy, policjanci, zwykli ludzie, którzy stracili bliskich w zamachu. Samo miejsce tragedii jest otoczone trzymetrowym płotem, policja sprawdza plecaki i torby przechodzących - Amerykanie obawiają się ponownego ataku. Całą niedzielę w miejscu, gdzie stały wieże WTC, przez gigantyczne głośniki wyczytywane są wspomnienia o tych, którzy zostali pod gruzami. Na prawie wszystkich budynkach naokoło miejsca, gdzie stało WTC, powiewają amerykańskie flagi gigantycznych rozmiarów. Część budynków przybrana jest kirem.

Oficjalne obchody nie były w tym roku okazałe - przyćmiła je katastrofa w Nowym Orleanie, która nadal zajmuje czołówki gazet. Nadal toczy się również debata, jak zagospodarować miejsce po WTC - jakie budynki mają zastąpić dwie wieże. Ale w niedzielnych wydaniach gazet w Nowym Jorku ukazały się ogłoszenia, w których firmy mające siedzibę w mieście oddają cześć ofiarom zamachów.

- I zawsze będą się ukazywać. To niemożliwe, żebyśmy zapomnieli o 11 września, nawet jeżeli politycy będą się kłócić o to, co stanie na miejscu WTC. Ludzie zawsze przyjdą tego dnia do Ground Zero - mówi Orlando Suarez.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.