Andżelika Borys w Strasburgu

Jesteśmy po waszej stronie, Białoruś zasługuje na naszą solidarność - mówił po spotkaniu Andżeliki Borys z grupą chadeków w Parlamencie Europejskim jej szef, Niemiec Hans-Gert Poettering. - Liczę na zrozumienie Europy - mówiła Borys. Donald Tusk przyznał jednak, że ?nie ma złudzeń co do efektów jednej wizyty?

Poettering będzie za kilkanaście miesięcy szefem Parlamentu Europejskiego. Można liczyć na to, że wówczas będzie poświęcał więcej uwagi unijnych instytucji sprawie polskiej na Białorusi. Donald Tusk, który przywiózł Andżelike Borys do Brukseli, mówił jednak: - Tyle będzie zainteresowania problemami na Białorusi w Europie, ile go wymusimy. Będziemy jeździli po całej Europie, wydeptywali ścieżki, nie ma cudownej recepty, ta praca polega na nieustannym kolędowaniu.

Od sali do sali

Nieuznawana przez reżim Łukaszenki szefowa Związku Polaków na Białorusi zjawiła się w Strasburgu w środę po południu. Wczoraj od samego rana wędrowała od sali do sali po przeszklonych po ciągnących się kilometrami korytarzach budynków Parlamentu Europejskiego. Kilkudziesięciu europosłów z wielu krajów UE i różnych grup politycznych dowiedziało się od niej o tym, dlaczego białoruskie władze prześladują polską mniejszość narodową, co zrobiły z ZPB i jak traktują jego działaczy. Borys mówiła prosto, dobitnie i niezwykle klarownie jak na człowieka bez doświadczenia w polityce. Przy okazji każdego z wystąpień podkreślała, że "Polacy na Białorusi mają to szczęście, iż druga ojczyzna przedstawia ich sprawę na forum międzynarodowym".

Przed ósmą rano wraz ze swym strasburskim "przewodnikiem" Donaldem Tuskiem Borys spotkała się z szefem Rady Europy Terrym Davisem. Jak powiedział po spotkaniu szef PO, chodziło o to, by "uświadomić Davisowi, że bez rzeczowej rozmowy o Białorusi z Rosją na forum RE, trudno będzie poprawić traktowanie mniejszości na Białorusi". W starej UE panuje bowiem przekonanie, że Białoruś leży w strefie wpływów Rosji i nie da się tam nic zmienić na lepsze bez jej pośrednictwa.

Potem szefowa ZPB i Tusk wystąpili przed europosłami Europejskiej Partii Ludowej (EPP) gromadzącej przedstawicieli partii chadeckich i centro-prawicowych. Stawiła się blisko połowa liczącej ponad 200 posłów frakcji - mimo wczesnej pory i faktu, że czwartek jest dniem, w którym większość deputowanych wylatuje już do domu po sesji plenarnej.

Więcej wrażliwości i pieniędzy

Po kilkuminutowym przemówieniu Andżeliki Borys zakończonym oklaskami głos zabrało kilku europosłów. Niemiec Bernd Posselt obiecał, że będzie naciskał w Brukseli na to, by Radio Deutsche Welle, które niedawno dostało pieniądze z Komisji Europejskiej na nadawanie programów dla Białorusinów, nie robiło tego tylko w języku rosyjskim, ale też po białoruski i polsku. Z kolei Hiszpan Salvador Garriga Polledo zapewnił, że na najbliższym posiedzeniu Komisji Budżetowej europarlamentu będzie zabiegał, by UE przeznaczyła więcej pieniędzy na wspieranie społeczeństwa obywatelskiego na Białorusi.

Przedstawicielka Komisji Europejskiej Finka Anne Koistinen zapowiedziała, że Bruksela przeznaczy 2 mln euro dla mediów, które zechcą nadawać swe audycje na Białorusi. Przetarg w tej sprawie już wystartował.

Kampania Tuska?

Na wizytę Tuska i Borys w Strasburgu padł jednak polski cień. Kiedy polscy dziennikarze zapytali Tuska, jak reaguje na uwagi prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego, że lider Platformy nie jest zbyt wielkim ekspertem od spraw białoruskich, Tusk odpowiedział: "Pan prezydent przespał trochę sprawę mniejszości polskiej". - Chciałbym, żeby każdy tak prowadził kampanię wyborczą w Polsce, pomagając przy tym np. Polakom na Białorusi, a nie szukając grzechów swych konkurentów - mówił kandydat PO na prezydenta. Tusk zapowiedział, że jeśli wygra wybory, wróci niebawem z Andżeliką Borys, ale wówczas będzie z nimi chciało się spotykać dużo więcej osobistości. - Powiem brutalnie: przyjdzie czas, że będę bardziej skuteczny - mówił dziennikarzom.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.