Sędzia John Roberts mianowany przez prezydenta na prezesa sądu najwyższego

Sędzia John Roberts, dopiero co mianowany przez prezydenta Busha na sędziego sądu najwyższego, ma być jego prezesem. Zastąpi zmarłego w sobotę na raka Williama Rehnquista

Prezydent podjął decyzję błyskawicznie, ogłaszając nominację już w poniedziałek i wybierając kandydata mało kontrowersyjnego. Być może chciał uniknąć kolejnych wielkich kłopotów, które i tak ma już z powodu niewystarczającej pomocy władz federalnych dla ofiar huraganu w Nowym Orleanie.

Sąd najwyższy to oprócz prezydenta i Kongresu jedna z trzech najważniejszych instytucji amerykańskiego państwa. Wydaje ostateczne decyzje w sprawach mających wpływ na codzienne życie obywateli; np. w 1954 r. zdecydował o zniesieniu segregacji rasowej w szkołach, a w 1973 r. zezwolił na aborcję w ciągu trzech pierwszych miesięcy ciąży.

Sędziowie, których wraz z prezesem jest dziewięciu, mianowani są dożywotnio, choć mogą sami zrezygnować lub zostać usunięci z urzędu przez Senat w razie zdrady lub ciężkiego przestępstwa. Mianują ich prezydenci, a nominacje często wywołują wielkie spory polityczne, ponieważ lokatorzy Białego Domu wybierają zwykle ludzi o bliskich sobie poglądach.

Do śmierci Rehnquista sąd podejmował decyzję w sprawach mających zabarwienie religijne, ideologiczne czy polityczne przeważnie większością głosów 5-4.

Tym razem komentatorzy uważają, że kandydatura Robertsa, który ma opinię umiarkowanego konserwatysty, łatwo przejdzie przez Senat. Niedawno zresztą Senat rozpatrywał już kandydaturę Robertsa, gdy Bush wyznaczył go na następcę sędzi Sandry Day O'Connor, która postanowiła odejść na emeryturę. Wczoraj Bush zaapelował do senatorów, by zdążyli zaaprobować kandydaturę Robertsa jeszcze przed najbliższą sesji sądu 3 października.

Prezes przewodniczy obradom, lecz jego głos nie ma większej wagi niż innych sędziów. Pełni też wiele funkcji ceremonialnych, np. przyjmuje przysięgę prezydenta.

Roberts, który fachu uczył się m.in. jako młody współpracownik Rehnquista, ostatnio był sędzią sądu apelacyjnego dla dystryktu Kolumbia. 39 razy występował przed sądem najwyższym jako adwokat. Nie podoba się liberałom, ponieważ jest przeciwnikiem aborcji, zwolennikiem religii w szkołach. Jednocześnie jest ceniony przez wielu, także w Partii Demokratycznej, za intelekt i wiedzę prawniczą. Ma zaledwie 50 lat, co z punktu widzenia Busha jest dodatkową zaletą, bo oznacza, że człowiek obecnego prezydenta może pozostać na czele sądu najwyższego przez wiele lat.

Prezydent będzie musiał niebawem wyznaczyć jeszcze jednego sędziego sądu najwyższego - po mianowaniu Robertsa na prezesa i następcę Rehnquista znów jest wakat po sędzi Sandrze Day O'Connor.

Copyright © Agora SA