Terroryści się zbytnio pośpieszyli

Mówi Thomas Sanderson, były konsultant ds. terroryzmu wywiadu wojskowego USA, dziś szef programu zagrożeń międzynarodowych w Centrum Studiów Strategicznych w Waszyngtonie

Marcin Gadziński: Czy czwartkowy atak w Londynie był związany z tym sprzed dwóch tygodni?

Thomas Sanderson: Wydaje mi się, że nie. To raczej była inna grupa, choć próbowała skopiować te zamachy z 7 lipca, jednak bardzo nieudolnie.

Inaczej nie da się wyjaśnić tych różnic - pierwszy atak tak świetnie przygotowany, przeprowadzony profesjonalnie, z zimną krwią, i ten drugi - kompletna klapa. Za tym, że była to kompletnie inna, niezwiązana grupa przemawia też to, że śledztwo Brytyjczyków postępowało bardzo szybko. Ta sama grupa raczej nie zdołałaby wnieść do metra ładunków mając na karku brytyjskie służby specjalne.

Dlaczego czwartkowy atak się nie udał?

Złe planowanie, zbytni pośpiech, najpewniej strach zamachowców. Znamienne, że nie byli oni samobójcami, próbowali zostawić ładunki i ujść z życiem, inaczej niż ci z 7 lipca. To pokazuje kompletnie inne podejście do ataku.

W jakim kierunku pójdzie teraz śledztwo?

Nadal prowadzone będą działania na całym świecie, tak jak to widzieliśmy do tej pory, gdy w przeciągu trzech dni aresztowano ludzi w Leeds, w Egipcie i w Pakistanie. Brytyjskie służby z pewnością chcą w tym śledztwie iść jak najszybciej, by pokrzyżować kolejne plany terrorystów. Jednak wielu rzeczy nie dowiemy się zapewne nigdy, na to też trzeba być przygotowanym.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.