Londyn: potwierdzono śmierć drugiej Polki

Rodzice Karoliny Gluck z Chorzowa do końca wierzyli, że córka żyje: - Na pewno się jej udało. W końcu "gluck" znaczy po niemiecku szczęście! - mówil "Gazecie" ojciec dziewczyny. Nie udało się. Wczoraj poinformowano oficjalnie, że Karolina jest jedną z ofiar zamachów terrorystycznych w Londynie.

W sobotę okazało się, że w zamachu obok stacji King's Cross zginęła 23-letnia Monika Suchocka z Dąbrówki Malborskiej. Od wczoraj wiadomo już, że tym samym feralnym pociągiem jechała też 29-letnia Karolina Gluck. - Otrzymaliśmy od brytyjskiej policji informację, że jechała linią Picadilly - powiedział "Gazecie" Aleksander Kropiwnicki z polskiej ambasady w Londynie.

Bliscy Karoliny od początku obawiali się, że mogła być właśnie w tym metrze. - Pracuje na Russell Square [następna stacja za King's Cross - red.], codziennie jeździ metrem i prawdopodobnie była w nim w momencie wybuchu - mówił "Gazecie" tuż po zamachach jej chłopak Richard.

Wraz z siostrą-bliźniaczką Karoliny Magdą i licznym gronem przyjaciół rozwiesili w całym Londynie gigantyczne plakaty ze zdjęciem krótko obciętej blondynki, apelem "Karolina is still missing!" ("Karolina nadal jest zaginiona!") i informacjami, że dziewczyna jest Polką, lecz bardzo dobrze mówi po angielsku, że w pępku miała kolczyk i w co była ubrana.

29-letnia Karolina pojechała do Londynu trzy lata temu. Ambitna i zaradna absolwentka marketingu i zarządzania świetnie znała angielski i wierzyła w swoją szczęśliwą gwiazdę. Udało się. Dostała pracę w dużej angielskiej firmie ubezpieczeniowej, a kilka miesięcy temu awansowała na stanowisko kierownika działu. W Londynie znalazła też miłość. W dniu zamachów miała ze swoim narzeczonym pojechać na weekend do Paryża.

Gdy w feralny czwartek w radiu podano informację o tragedii, mama Karoliny i Monika od razu wysłała SMS-y do obu córek. Odpowiedziała tylko Magda. Brytyjska policja sprawdziła: komórka Karoliny była nieaktywna.

Jednak rodzice Karoliny ciągle wierzyli, że córka żyje. Tata Karoliny przypuszczał, że bez dokumentów mogła trafić do szpitala i teraz leży tam nieprzytomna. - W końcu gluck to po niemiecku "szczęście"! Jak się tylko obudzi, to powie lekarzom, kim jest, bo przecież świetnie mówi po angielsku - tłumaczył "Gazecie".

Jeszcze trójki Polaków nie ma

Po zamachach terrorystycznych 7 lipca polski konsulat nadal poszukuje trzech osób. Jedna z nich, Anna Brandt, znajduje się na liście "wysokiego ryzyka" - prawdopodobnie była w miejscu zamachów. Dwie pozostałe osoby to Jolanta Jawornik i Robert Kamiński.

- Z rodziną skontaktowała się już Kamila Grabowska, która także była przez nas poszukiwana - poinformował "Gazetę" Aleksander Kropiwnicki z ambasady.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.