Leeds jest w szoku

Mieszkańcy Leeds w północnej Anglii próbują zrozumieć, co sprawiło, że wychowani tu młodzi muzułmanie zabili siebie i innych w ataku terrorystycznym. Nie znaleźli dotąd odpowiedzi

Wczoraj przyszli tłumnie na główny plac miasta, by pożegnać ofiary zamachów terrorystycznych w Londynie. Są podobnie oburzeni, przestraszeni, smutni jak inni Brytyjczycy. Mają jednak dodatkowy powód, by nie rozumieć i się bać. Zamachowcy mieszkali w ich mieście. Dla wielu byli lubianymi kolegami i sąsiadami, którzy nie dawali powodów do podejrzeń. Na placu zjawili się przedstawiciele wszystkich największych religii w mieście - anglikanów, katolików, muzułmanów. Przyszły także mieszkające tu Irakijki. Trzymały transparenty z napisami: "Islam przeciw zamachom samobójczym", "Islam nie pozwala mordować".

Co najmniej dwaj zamachowcy mieszkali w samym Leeds, jeden - 30-latek Mohammad Sidique Khan - niedawno wyprowadził się z żoną i córeczką do niewielkiej miejscowości Dewsbury pod Leeds. Policja nadal przeszukuje sześć domów w mieście, więc może się okazać że stąd pochodzili także inni członkowie grupy terrorystycznej. Mieszkańcom jednego z osiedli pozwolono wrócić do domów po rzeczy i zapowiedziano, by spakowali się na co najmniej trzy dni.

Leeds kiedyś było przemysłowym miastem, gdzie kwitł m.in. przemysł tekstylny. Miasto jest pełne równych rzędów bliźniaczych domów z czerwonej cegły. W jednym z nich mieszkał 22-letni zamachowiec Shezad Tanweer. W podobnych domach od dawna mieszkają tu oprócz Anglików Irlandczycy, Żydzi. Po II wojnie światowej zaczęli osiedlać się Hindusi, Sikhowie, Pakistańczycy, Bengalczycy, przybysze z krajów arabskich. Na niektórych sklepach napisy są w trzech językach: po angielsku, arabsku i w urdu. Nie brakuje także Polaków, którzy przyjechali w poszukiwaniu pracy.

W latach 90. dochodziło tu do starć na tle rasowym. Ostatnie miały miejsce w 2001 roku, gdy policjant aresztował Azjatę Husseina Miah. Około stu młodzieńców, którzy uznali to za dyskryminację, obrzuciło policję cegłami. Spłonęło wówczas 25 samochodów. Mimo wydarzeń z przeszłości mieszkańcy miasta oceniają stosunki między białymi a muzułmańskimi mieszkańcami jako raczej dobre.

Leeds od lat 60. bardzo się zmieniło. Działa tu prężny uniwersytet, który przyciąga wielu młodych ludzi. Studiowali na nim także dwaj terroryści. Mieszkańcy nie mogą zrozumieć, co pchnęło ich do zabijania innych: brak perspektyw? poczucie wyobcowania? nienawiść religijna? - To jedna z najbiedniejszych okolic kraju, są problemy z pracą - mówi w wywiadzie dla BBC radny Mohammed Iqbal. - W dodatku jest przepaść między pokoleniami. Niezależnie od powodów to katastrofa dla miasta i dla stosunków między poszczególnymi grupami etnicznymi - mówi. Na przepaść pokoleniową w muzułmańskich rodzinach wskazuje także wielu innych mieszkańców. Starsi mówią słabo po angielsku, młodsi często już tylko po angielsku.

Konsekwencji wydarzeń z ostatniego tygodnia obawiają się muzułmanie z Leeds. Doszło już do próby podpalenia jednego z meczetów w mieście. Muzułmanie nie chcą być wytykani i kojarzeni z zamachowcami.

W Dewsbury działa nacjonalistyczna partia BNP, która jest przeciw imigracji, osiągnęła w wyborach 5 maja najlepszy rezultat w kraju - 5 tys. głosów. Nie było to jednak wystarczająco dużo, by wprowadzić do parlamentu posła.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.