Rosjanie nie ufają adwokatom

Ponad połowa Rosjan nie chce korzystać z usług adwokata. Zamiast wynajmować ?stronniczych łapówkarzy?, Rosjanie wolą bronić się sami

Z najnowszego sondażu ośrodka Obszczestwiennoje Mnienie wynika, że jedna trzecia Rosjan uważa adwokatów za niekompetentnych łapówkarzy, których w każdym momencie może wyprowadzić w pole bądź przekupić druga strona sądowego sporu lub nawet prokuratura.

Nawet jednak ci Rosjanie, którzy uznają adwokatów za dobrze wykształconych, nie nabierają do nich automatycznie zaufania. "Świetny fachowiec, ale bierze", "Dwa fakultety, ale bez zasad", "Kompetentny, ale strachliwy" - to pełne paradoksów odpowiedzi, których badani udzielali ankieterom.

W rezultacie ponad połowa Rosjan idzie do sądu, nie wynajmując prawnika. - Rosjanie ufają tylko samym sobie. Są regiony, w których niemal w ogóle nie istnieją adwokaci zajmujący się sprawami cywilnymi - wyjaśnia Siergiej Bieliak z moskiewskiej rady adwokackiej.

Nierzadko także w sądach karnych, gdzie pomoc prawnika jest obowiązkowa, Rosjanie korzystają tylko z adwokata przydzielanego z urzędu. - Nawet jeśli podsądni mają pieniądze, to często nikogo nie wynajmują, bo nie wierzą w sensowność obrony przed sądem - tłumaczą rosyjscy obrońcy praw obywatelskich.

Ich zdaniem bezsilność obywateli wobec państwa i jego sądów, w których niezawisłość mało kto tu wierzy, uniemożliwia budowę prawdziwej demokracji. - Wciąż żywe jest przekonanie, że lepsze od świetnego adwokata są dobre układy i dojścia do prokuratora. To taką drogą Rosjanie chcą nadal rozwiązywać swoje prawne problemy - twierdzi Bieliak.

Rosyjska niechęć do adwokatów to m.in. dziedzictwo czasów Związku Radzieckiego, kiedy bezstronność prawników była rzeczywiście wyjątkowo rzadką cechą. - W oczach wielu obywateli adwokat wciąż uchodzi za człowieka, którym wysługuje się aparat władzy. Dlatego go unikają - tłumaczył niedawno rosyjskim mediom Lew Ponomariew z organizacji O Prawa Człowieka.

Fatalną opinię dopełniają wspomnienia z lat 90., kiedy do nowo tworzonych kancelarii adwokackich masowo trafiali dawni milicjanci, wyrzuceni z pracy prokuratorzy i aparatczycy. - Choć zwykle mieli wykształcenie prawnicze, to nie nadawali się do tej pracy. Sęk w tym, że oni do dziś pracują w zawodzie. I wciąż nie walczą w imieniu klienta na sali sądowej, tylko rozglądają się, ile i od kogo zainkasować - mówią działacze organizacji obywatelskich.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.