Czy w Wielkiej Brytanii wolno będzie podżegać do nienawiści religijnej?

Brytyjski rząd chce wprowadzić ustawę zakazującą podżegania do nienawiści religijnej. Ponieważ projekt wywołuje ogromne kontrowersje, premier Tony Blair musi liczyć się z możliwością rebelii posłów swej własnej partii w parlamencie

Premier od dawna mówi o konieczności wprowadzenia ustawy przewidującej kary za podżeganie do nienawiści na tle religijnym. Chodzi przede wszystkim o ochronę 1,5 mln mieszkających w Wielkiej Brytanii muzułmanów. Od 11 września 2001 roku coraz częściej spotykają się oni z niechętną reakcją społeczeństwa i atakami werbalnymi.

Według raportu niezależnej Komisji ds. Brytyjskich Muzułmanów i Islamofobii z 2004 roku tolerowane są "agresywnie antymuzułmańskie" wypowiedzi np. skrajnie prawicowej Brytyjskiej Partii Narodowej (BNP). Sytuacja muzułmanów pogorszyła się pod wieloma względami, np. o wiele częściej niż inni poddawani są przypadkowym kontrolom policyjnym na ulicach.

Premier Blair chciał wprowadzić ustawę zakazującą podżegania do nienawiści religijnej już podczas swej poprzedniej kadencji. Nie spodobała się ona Izbie Lordów i znacznej części Izby Gmin, także z Partii Pracy. Teraz jeszcze raz zaproponował bardzo podobne przepisy. Zdaniem rządu dzięki nowym przepisom wszyscy będą traktowani tak samo. Dziś, na mocy wcześniejszych przepisów zakazujących nawoływania do nienawiści rasowej, nie można nawoływać do nienawiści wobec Żydów i Sikhów. Rząd tłumaczy, że takie same zasady powinny dotyczyć wszystkich, także chrześcijan, muzułmanów czy wyznawców hinduizmu. - Ludzie wszystkich wyznań mają prawo żyć wolni od nienawiści, rasizmu i ekstremizmu - tłumaczy wiceminister spraw wewnętrznych Paul Goggins.

Projekt ustawy napotkał jednak ostry opór ze strony tych, którzy twierdzą, że ograniczy wolność słowa. Konserwatywny minister spraw wewnętrznych z gabinetu cieni David Davis twierdzi, że ustawa "poważnie zagrozi wolności słowa". - Religia, inaczej niż rasa, jest kwestią osobistego wyboru i dlatego może podlegać otwartej debacie - mówi.

W kampanię przeciw projektowi zaangażowali się znani artyści, m.in. aktor komediowy Rowan Atkinson i artyści z londyńskiego West Endu, którzy twierdzą, że gdyby ustawa weszła w życie, musieliby zdjąć z afisza jedno z przedstawień. W mediach trwa debata, czy np. nie można byłoby krytykować sekt i czcicieli diabła.

Wyniki głosowania w Izbie Gmin nie są pewne, ponieważ przeciw ustawie opowiada się także część posłów rządzącej Partii Pracy premiera Blaira.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.