Pogrzeb włoskiego oficera wywiadu, który poległ bohatersko w Iraku

Włosi pożegnali wczoraj Nicolę Calipariego, oficera wywiadu wojskowego, który zginął w Bagdadzie, osłaniając uwolnioną przez siebie dziennikarkę przed amerykańskimi kulami. Pochowali go jak bohatera

Uroczystości pogrzebowe z najwyższymi honorami państwowymi odbyły się w rzymskiej bazylice Panny Marii Anielskiej i Męczenników. W bazylice i przed nią, na placu Republiki, zgromadziły się tysiące ludzi.

W dzień i w nocy Włosi (nie tylko rzymianie) stali przed trumną wystawioną na Ołtarzu Ojczyzny przy Piazza Venezia. Calipari, oficer służb specjalnych, zginął w piątek tragicznie po uwolnieniu porwanej wiele miesięcy temu w Iraku dziennikarki gazety "Il Manifesto" Guliany Sgrena. W Rzymie mówi się o nowym bohaterze, który z dnia na dzień podbił wyobraźnię Włochów.

"Dlaczego bohater?" - pytam przed pomnikiem rzymskiej rodziny o nazwisku Cozentino. - Bo tacy są bohaterowie naszych czasów - zwykli, przeciętnie przyzwoici. Giną podczas wykonywania obowiązków. W telewizji mówi się o ostatnim telefonie, jaki wykonali do żony, pokazuje się łzy 18-letniej córki. W dodatku - dorzuca stojąca za pomnikiem starsza kobieta - giną z rąk Amerykanów...

Czy winni są Amerykanie, którzy strzelali bez rozpoznania? To jedno z najczęstszych pytań, jakie stawiają sobie Włosi. Amerykanie twierdzą, że auto, którym jechał Calipari, nie było oznakowane. Premier Berlusconi zażądał wyjaśnień od prezydenta USA George'a Busha, a Bush żąda wyjaśnień od Pentagonu. Tylko nieliczni we Włoszech mówią o winie Amerykanów. Dominujący ton jest inny - współczucie. I to wobec wszystkich stacjonujących w Iraku żołnierzy. - Nie są winni amerykańscy chłopcy, którzy giną codziennie, a kiedy giną, to komunikat o ich śmierci przepływa szybciej niż wiadomości w naszej radiostacji - mówi dyrektor popularnej stacji Capitol Radio. - Czemu więc się dziwić, że puszczają im nerwy? Winna jest sama obecność w Iraku, decyzja o tej obecności - tłumaczy.

Copyright © Agora SA