Izrael próbuje zablokować sprzedaż rosyjskich rakiet do Syrii

Kryzys w rosyjsko-izraelskich stosunkach. Moskwa chce sprzedać Syrii rakiety, które dosięgną największych miast Izraela

Rosyjski dziennik "Kommersant" napisał w środę, że Rosja chce sprzedać Syryjczykom 180 systemów rakietowych Iskander-E. Ich maksymalny zasięg to 280 km, więc w ich polu rażenia znalazłyby się wszystkie najważniejsze miasta Izraela. - Musimy zablokować tę transakcję - mówili wczoraj izraelscy wojskowi.

O nagłym pogorszeniu stosunków między Izraelem i Rosją donosiła od kilku dni izraelska prasa. Przed 10 dniami na nadzwyczajnym posiedzeniu obradował na ten temat rząd, potem kilkakrotnie w sprawie Rosji spotykali się ministrowie resortów siłowych. O "trudnościach z Moskwą" Izraelczycy rozmawiali też z Amerykanami. - Mamy mnóstwo przecieków, że jest bardzo źle. Jednak nie wiemy, dlaczego - pisała izraelska prasa.

Po publikacji "Kommersanta" politykom rozwiązały się języki. Szef izraelskiej dyplomacji Silvan Shalom powiedział, że "sprzedaż rakiet zagrozi stabilizacji całego regionu". Syryjski minister obrony Faruk al-Szareh twierdził jednak wczoraj, że "informacje o kupowaniu przez nas rakiet są zmyślone", a przewodniczący komisji spraw zagranicznych rosyjskiej Rady Federacji (izby wyższej parlamentu) nazwał doniesienia "zwykłą bajką".

Według izraelskich mediów transakcja między Rosją i Syrią może zostać sfinalizowana pod koniec stycznia podczas wizyty syryjskiego prezydenta Baszara Assada w Moskwie. Jeśli Syria rzeczywiście rakiety Iskander -E kupi, to mogą one trafić do kontrolowanego przez Damaszek Libanu, a więc i do bojowników Hezbollahu.

Zagrożenie ostrzałem od strony Libanu spędza zaś izraelskim wojskowym sen z powiek. Dotychczas Hezbollah używał rakiet, które dolatywały wyłącznie do północnej Galilei, gdzie mogły zniszczyć co najwyżej kilka gospodarstw rolnych. - Iskandery to inna sprawa, Syria znów zaczyna być groźna - mówią Izraelczycy.

Rosja od 1990 r. nie sprzedawała Syrii nowych rodzajów broni. Dlaczego miałoby się to zmienić? - W handlu bronią na Bliskim Wschodzie nie chodzi wyłącznie o pieniądze. Sprawa przypomina mi zimną wojnę, kiedy wspieranie krajów arabskich było dla Rosji formą rywalizacji z USA - mówił wczoraj jeden z izraelskich wojskowych analityków.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.