Iran: zapisy na "morderców syjonistów"

?Niech syjoniści wiedzą, że chcemy ich wymordować? - głosiły plakaty niesione przez uczestników Światowego Dnia Jerozolimy. Mieszkańcy Teheranu palili portrety Busha i Szarona, a także zapisywali się do przeprowadzenia samobójczych zamachów

W ostatni piątek Ramadanu, czyli muzułmańskiego miesiąca postu, Irańczycy wyszli jak co roku na ulice, by obchodzić Światowy Dzień Jerozolimy, święto ustanowione przez ajatollaha Chomeiniego w 1979 r. W tym prawdziwym festiwalu nienawiści do dwóch szatanów - Żydów i Ameryki - brały udział dziesiątki tysięcy mieszkańców Teheranu. Manifestacja odbywała się w atmosferze ludowego festynu - przyszły całe rodziny z dziećmi, a niektóre niemowlaki były przebrane za zamachowców-samobójców. Podobne imprezy odbywały się w całym Iranie, a nawet w Londynie, gdzie mieszka duża społeczność irańska. Święto obchodzi się też w Pakistanie.

W przeddzień media irańskie nawoływały Irańczyków, by stawili się jak najliczniej, by "bronić honoru i godności muzułmanów na całym świecie". Święto jest jednak przede wszystkim festiwalem poparcia sprawy palestyńskiej.

"Chwała szukającej męczeństwa palestyńskiej matce dwojga dzieci, która wysłała czwórkę syjonistów do piekła" - można było przeczytać na plakacie. Megafony wykrzykiwały znane hasła podchwytywane przez tłum: "Śmierć Izraelowi", "Śmierć Ameryce".

W Teheranie ochotnicy mogli się zgłosić do stolika ugrupowania Irańscy Poszukiwacze Męczeństwa, które prowadzi zapisy na trzy akcje samobójcze: wyzwolenie al Qods (Jerozolimy), odbicie Nadżafu i Karbali, świętych miast szyitów irackich z rąk Amerykanów, wykonanie ogłoszonego jeszcze przez Chomeiniego wyroku śmierci za bluźnierstwo na brytyjskim pisarzu Salmanie Rushdim. Dyżurująca przy stoliku 19-letnia studentka Dariah twierdzi, że zebrała 2000 zgłoszeń. Tłumaczyła jednak, że są one symboliczne i że Irańczycy wcale nie zamierzają wyjeżdżać za granicę i wysadzać się w powietrze. - Chcemy tylko pokazać, że w razie potrzeby jesteśmy na to gotowi" - mówi Dariah.

To nie wszystko - uczestnikom festynu rozdawano podkoszulki z wezwaniem do bojkotu syjonistycznych produktów od McDonald'sa poczynając, a na Marksie i Spencerze kończąc.

Festiwal nienawiści odbył się w dniu pogrzebu Jasera Arafata, ale portretów zmarłego przywódcy Autonomii Palestyńskiej nie było prawie widać. W Iranie uważa się go za zdrajcę sprawy islamu. Arafat był w Teheranie zaraz po zwycięstwie rewolucji islamskiej w 1979 r. i zakochał się w niej od pierwszego wejrzenia. Ale była to miłość krótka - niedługo potem wybuchła wojna iracko-irańska i Arafat stanął po stronie Saddama Husajna.

Bohaterami festiwalu był zabity przez Izraelczyków lider Hamasu, szejk Ahmed Jasin i palestyńskie ugrupowania ekstremistyczne. W czasie piątkowej modlitwy najwyższy przywódca Iranu ajatollah Ali Chamenei przestrzegł nowych przywódców Autonomii, by "nie szli na kompromis z Izraelem".

Copyright © Agora SA