Guantanamo: ruszyły pierwsze procesy

Rusza pierwszy wojskowy trybunał w Guantanamo. W poniedziałek mieli zeznawać przed nim Australijczyk z al Kaidy i kierowca Osamy ben Ladena

Obydwu zarzuca się popełnienie zbrodni wojennych. 29-letni dziś David Hicks był hodowcą bydła w Adelajdzie aż do 1999 r., kiedy nawrócił się na islam i wyruszył na świętą wojnę. Najpierw walczył razem z muzułmanami w byłej Jugosławii, a potem z talibami przeciw Amerykanom.

Dziś w listach do rodziców Hicks skarży się, że w Guantanamo na wiele dni zamykany jest w izolatce i zmuszany do głośnego słuchania rocka, co zaprowadziło go na skraj choroby psychicznej. Drugi oskarżony, Jemeńczyk Salim Ahmed Hamdan przyznaje, że był kierowcą Osamy, za co dostawał 200 dolarów miesięcznie, ale odrzuca oskarżenia o terroryzm i przynależność do al Kaidy.

W poniedziałek obydwu przesłuchano, właściwy proces ma zacząć się w grudniu - ale tylko pod warunkiem, że prezydent George Bush wygra wybory. Demokraci chcą sądzić więźniów Guantanamo w ramach istniejącego systemu prawnego, a nie - jak obecna administracja - tworząc wojskowe trybunały, których nie było w USA od II wojny światowej.

Spory wokół trybunału sądzącego Australijczyka i Jemeńczyka rozgorzały na nowo tydzień temu, kiedy trzech z sześciu członków trybunału odwołano. Adwokaci poddawali w wątpliwość bezstronność odwołanych, którzy jako wojskowi brali udział w wojnie z terroryzmem.

Przesłuchana dwójka i tak znajduje się w uprzywilejowanej sytuacji. Tylko czterem więźniom Guantanamo przedstawiono konkretne zarzuty. 550 zatrzymanych, którzy zostali schwytali podczas wojny z talibami w Afganistanie, siedzi tam od prawie 3 lat. Są uważani za potencjalne zagrożenie dla bezpieczeństwa USA.

Przez cały ten czas trwają w administracji prezydenta Busha (i poza nią) spory, jak należy ich traktować. Jeszcze w 2002 r. sekretarz obrony Donald Rumsfeld publicznie stwierdził, że więźniowie w Guantanamo nie są objęci konwencją genewską. Następnie pisemnie zezwolił na straszenie ich psami oraz stosowanie "ograniczonej przemocy fizycznej", ale miesiąc później zgodę odwołał.

Jednak największe protesty wywołują nie tortury, których najprawdopodobniej w Guantanamo nie było (przynajmniej w takim zakresie jak w Abu Ghraib), ale niejasna sytuacja prawna więźniów. Mają status "wrogich bojowników", są przetrzymywani bez procesu i bez możliwości skorzystania z usług adwokatów. Pod koniec czerwca Sąd Najwyższy USA orzekł, że rząd ma prawo więzić "wrogich bojowników" bezterminowo, ale z drugiej strony zatrzymani muszą mieć prawną możliwość zakwestionowania nadanego im statusu "wrogiego bojownika".

Po tym wyroku Pentagon utworzył w Guantanamo wojskowe komisje weryfikacyjne, które przesłuchują wszystkich więźniów. One decydują, czy ktoś nadal jest "wrogim bojownikiem" i stanowi zagrożenie dla USA, czy może zostać wypuszczony. Po przesłuchaniu połowy więźniów zwolniono jedną osobę.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.