Wybory w USA. Na kogo będą głosowały mniejszości rasowe i etniczne?

Tradycyjnie częściej popierają one demokratę.Sytuacja jednak się zmienia. Pytanie tylko, czy na tyle szybko, by pomóc George'owi Bushowi już w tym roku

Jednym z najważniejszych czynników wpływających na wybory polityczne Amerykanów jest dziś religia, a raczej stopień jej praktykowania. Katolicy, protestanci czy Żydzi, którzy praktykują, o wiele częściej będą głosowali na Busha. A niepraktykujący lub ateiści na Johna Kerry'ego.

A jak przebiegają linie podziału w grupach rasowych i etnicznych?

Czarni na Kerry'ego

Afroamerykanie to najbardziej jednolita grupa w tych wyborach będzie głosowała na Kerry'ego. 70-80 proc. czarnoskórych popiera kandydata Demokratów a Busha 12-15 proc., co budzi niepokój Demokratów. Bo Al Gore cztery lata temu zdobył 92 proc. głosów czarnych (w sumie ok. 10 mln), zaś Bush - niecałe 8 proc. To dlatego w ostatnich dniach Kerry wezwał na pomoc Billa Clintona, który np. odbył telekonferencję z tysiącem murzyńskich pastorów.

Ale , jak mówi "Gazecie" prof. Steven Taylor, który od lat bada wyborcze zachowania mniejszości, "Bush nic nie zrobił dla tej grupy, więc większe zmiany preferencji wyborczych są wykluczone".

Latynosi się dzielą

Grupa, która nabiera coraz większego znaczenia politycznego z powodu nowych rzesz emigrantów. Latynosi w blisko 60 proc. popierają Demokratów. Jednak w miarę bogacenia się zmieniają poglądy. - To nie są lojalni demokraci, a raczej przyszli republikanie - uważa prof. Taylor. - Teraz jeszcze popierają Kerry'ego i tylko dzięki nim ma on szansę na sukces w takich stanach jak Nowy Meksyk czy Arizona.

Odwrotnie jest na Florydzie, gdzie Latynosi stanowią kluczową grupę, ale większość to emigranci z Kuby, w 70 proc. popierający Busha. Jednak społeczność kubańska się starzeje, a młodzi nie są już tak wierni Republikanom. Na dodatek z roku na rok na Florydzie przybywa przybyszów z Portoryko, bliższych Demokratom. - W tej grupie, podobnie jak wśród Murzynów, kluczowe jest pytanie o frekwencję. Czy demokratom uda się ich zmobilizować - mówi Taylor.

Żydzi podzieleni

Grupa tradycyjnie wierna Demokratom w tym roku jest politycznie podzielona. Cztery lata temu popierała Gore'a, bo jego wiceprezydentem miał być praktykujący Żyd Joe Lieberman. W tym roku ortodoksyjni Żydzi popierają Busha, głównie z powodu wspierania izraelskiego premiera Ariela Szarona. Liberalni wyborcy w tej grupie, z Nowego Jorku czy Kalifornii, są bliżej Demokratów, choć 11 września i kwestia wojny z terroryzmem też przesunęły część z nich w stronę Busha.

- Republikanie zrobili wszystko, co mogli, by przejąć tę grupę - mówi prof. Taylor. - Widać trend na prawo. Ale ta grupa starzeje się i będzie traciła na znaczeniu.

Emeryci pochodzenia żydowskiego stanowią dużą i jednolitą siłę na Florydzie, o którą zabiegają obie strony.

Polacy i inni

Jak inne grupy z Europy Wschodniej Polacy od lat nie mają większego znaczenia jako część elektoratu.

- Nie ma zimnej wojny. Sprawy, które 30 lat temu mobilizowały wyborców pochodzenia polskiego, dziś się nie liczą - mówi prof. Taylor. - Za Roosevelta to byli wierni demokraci. Dziś te grupy etniczne mogą się liczyć co najwyżej w stanach, gdzie trwa zacięta walka o każdy głos - Wisconsin (z miastem Milwaukee) czy Pensylwania.

To samo dotyczy Amerykanów pochodzenia włoskiego czy irlandzkiego. Jeśli ktoś jest Amerykaninem w piątym pokoleniu, to jedyna rzecz, która go łączy z krajem pochodzenia, to nazwisko pradziadka...

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.