Kolejny przywódca Hamasu nie żyje

Jeden z liderów Hamasu zginął w zamachu bombowym w stolicy Syrii Damaszku. Do zamachu przyznały się izraelskie służby specjalne.

Izz ad-Din Szejk Chalil - członek organizacji odpowiedzialnej za większość zamachów w Izraelu - zginął w niedzielę rano od wybuchu bomby podłożonej w jego samochodzie. Ukryty pod siedzeniem ładunek eksplodował, kiedy Chalil wsiadł do samochodu zaparkowanego w dzielnicy Damaszku az-Zahira. Komentując to wydarzenie, jeden z izraelskich urzędników powiedział: - To wynik niebezpiecznego trybu życia, jaki prowadzą niektórzy ludzie.

Według źródeł izraelskich Chalil w ostatnich latach był szefem zbrojnego skrzydła Hamasu poza Palestyną. W czasie pierwszej intifady (1987-93) był jednym z lokalnych liderów organizacji; kilka razy siedział w izraelskim więzieniu. W 1992 r. został wydalony z Autonomii Palestyńskiej i od tego czasu mieszkał w Syrii.

Damaszek od dawna jest uznawany za centrum aktywności palestyńskich organizacji terrorystycznych, m.in. Hamasu i Muzułmańskiego Dżihadu, które stopniowo przenoszą tam swoje dowództwa. Premier Izraela Ariel Szaron wielokrotnie żądał od Syrii wstrzymania poparcia dla tych ugrupowań.

Hamas nazywa niedzielny zamach "tchórzliwą zbrodnią syjonistycznego Mossadu" i zapowiada zemstę. Rzecznik organizacji Sami Abu az-Zuhri powiedział po zamachu, że "izraelskie zbrodnie, takie jak ta, nie powstrzymają dżihadu. Wojna Hamasu z Izraelem nie ma końca".

W ramach akcji likwidowania przywódców Hamasu w marcu 2004 r. Izraelczycy zabili jej założyciela szejka Ahmada Jasina, a miesiąc później jego następcę Abd al-Aziza ar-Rantisiego; 7 września izraelskie siły specjalne zabiły 15 członków zbrojnego skrzydła ugrupowania - była to odpowiedź na zamach Hamasu, w którym dwa tygodnie wcześniej zginęło 16 Izraelczyków. Premier Szaron obiecał wtedy, że izraelskie siły znajdą i zabiją wszystkich przywódców Hamasu: - Żaden z nich nie może czuć się bezpiecznie, nieważne, gdzie się ukrywa - w Gazie czy w Damaszku.

Copyright © Agora SA