To polski reportaż, choć osierocony w 2007 r. przez Ryszarda Kapuścińskiego, był gatunkiem, który w pierwszej dekadzie XXI w. przeżywał bezprecedensowy rozkwit, dostarczając pełnokrwistej opowieści o współczesnej Polsce i świecie. Mistrzowie (Krall, Szejnert) publikowali nowe książki, ale ważniejsze jest to, że książki wydało nowe pokolenie reporterów. Sukces Szczygła, Tochmana, Jagielskiego, Cegielskiego, Hugo-Badera (i wielu innych) przekonał wydawnictwa, że warto inwestować w reportaż. Dziś czołowe polskie oficyny za punkt honoru uważają prowadzenie serii reportażowej, przyznawana jest międzynarodowa nagroda dla reportażu (oczywiście im. Kapuścińskiego), a nieprzebrane tłumy na zorganizowanym w tym roku po raz pierwszy Międzynarodowym Festiwalu Reportażu to namacalny dowód, że to dziś literacki gatunek numer jeden w Polsce.
Pierwsza połowa dekady to było czas powieściowych debiutów Doroty Masłowskiej i Michała Witkowskiego. Zadziałała tu wybuchowa mieszanka nowej tematyki i nowatorskiego języka. Witkowski wyważył drzwi dla tematyki gejowskiej, która wkroczyła nawet do literatury popularnej, choć druga powieść na miarę "Lubiewa" dotąd nie powstała. Z kolei wielki sukces komercyjny Masłowskiej ośmielił wydawców do zainteresowania młodą literaturą, prowokując wysyp debiutów. Poszukiwania "nowej Masłowskiej" trwają.
Profesjonalizacji podlegał popularny mainstream - Polacy w dużej mierze odwrócili się od harlequinów i drugorzędnej literatury sensacyjnej z Zachodu. Katarzyna Grochola, Małgorzata Kalicińska, Marek Krajewski to nazwiska marki, które gwarantują sukces i są przedmiotem zabiegów największych wydawnictw. Również literatura fantastyczna trzymała się mocno, choć poniosła wielką stratę - w 2006 r. zmarł Stanisław Lem. W roli pisarza kultowego Andrzej Sapkowski abdykował na rzecz Jacka Dukaja.
U progu poprzedniej dekady Maria Janion głosiła zmierzch paradygmatu romantycznego, a Czesław Miłosz przewidywał, że życie duchowe będzie musiało przenieść się na wyspy. Potem triumfy w literaturze święciły małe ojczyzny i światy alternatywne. Marzenia o książce, która mogłaby stać się przedmiotem ogólnonarodowego zamieszania czy choćby inteligenckiej debaty wydawały się mocno anachroniczne. Tymczasem pierwsza dekada XXI w. zaczęła się z hukiem - od ogłoszenia "Sąsiadów" Jana Tomasza Grossa, którzy na nowo ustawili dyskusję o stosunkach polsko-żydowskich i polskim antysemityzmie, i mieli swoje konsekwencje polityczne. Dekadę zamykała inna wielka debata - tym razem o nietykalności autorytetów, granicach dyskrecji biografa i warsztacie reporterskim, a to za sprawą książki Artura Domosławskiego "Kapuściński non-fiction". Takich kontrowersyjnych biografii należy się teraz spodziewać więcej.
Dokonało się też symboliczne domknięcie wieku XX w literaturze - w 2004 r. zmarł Czesław Miłosz, jedna z najważniejszych postaci w polskiej historii. Po intensywnej obecności w życiu literackim i publicznym w latach 90., w nowym wieku jego dzieło wkroczyło do literackiego czyśćca. I raczej nie zmieni tego w sposób trwały rozpoczynający się właśnie Rok Miłosza.
Wszystkie komentarze