Wyszła w końcu na jaw najskrzętniej skrywana tajemnica "Gazety". Ujawniła ją w programie Rafała Ziemkiewicza pisarka Anna Bojarska.
Wreszcie świat się dowiedział, że w naszych redakcyjnych komputerach tkwi czarna lista zakazanych pisarzy i artystów, o których w "Gazecie" nie można w ogóle pisać, ani dobrze, ani źle. A kto się jednak ośmieli zamieścić lub zamówić recenzję dotyczącą ich dzieł, natychmiast traci pracę.
Wypada mi tylko pogratulować pani Bojarskiej i panu Ziemkiewiczowi, bo wreszcie - po tylu latach - zdemaskowali wstrętnych cenzorów z zamkniętego "salonu" Michnika.
Ale zaraz, coś się tu nie zgadza... Przecież już dawno powinienem być bez pracy, bo - jako współkierujący działem kultury i zajmujący się książkami w "Gazecie" - nie zachowałem czujności i puściłem do druku recenzje z książek pisarzy tak ostentacyjnie kochających "Gazetę" i jej "salon", jak m.in. Rafał Ziemkiewicz, Cezary Michalski, Bronisław Wildstein.
Teraz czekam, aż w następnym programie Ziemkiewicz odkryje kolejną wielką tajemnicę XXI wieku - wykaże, iż smok wawelski jest najlepszym argumentem obalającym teorię Darwina.