Ukazały się monografie Modzelewskiego i Stażewskiego

Dwa prężne ośrodki sztuki - warszawski Foksal i krakowski Zderzak - wydały albumy o ważnych dla siebie artystach

Jarosław Modzelewski "Obrazy 1977-2004",

red. Jan Michalski, autorzy: Małgorzata Kurzac, Maryla Sitkowska, Marta Tarabuła, galeria Zderzak, Kraków 2006

Artysta galerii Zderzak, wybitny malarz (rocznik 1955), otrzymał album pomnikowy. Album - dzieło sztuki samo w sobie, z pięknymi ilustracjami, katalogiem wszystkich obrazów, jakie namalował. To także deklaracja programowa krakowskiej galerii Zderzak, dla której po Andrzeju Wróblewskim Modzelewski to drugi najważniejszy malarz. Reprezentują podobną linię tradycji realistycznej, ale i metaforyki, która jest sposobem komentowania rzeczywistości własnej, społecznej, ale i politycznej. Malarstwo Modzelewskiego lat 80. było przecież polityczne, było sposobem wyrażenia protestu. Modzelewski swoim malarstwem operującym mocnym plastycznym znakiem przeciwstawiał się władzy stosującej wtedy "przemoc wizualną".

Tekst Marty Tarabuły, która jako szefowa galerii od prawie 20 lat współpracuje z artystą, jest wprowadzeniem do tego malarstwa. Czyta się go bez trudu. Podejrzewam nawet, że jest umyślnie staroświecki, prostota tekstu ma odpowiadać prostocie malarstwa. Cytaty wędrują po tekście bez przypisów, po prostu po kolei omówione zostają najważniejsze obrazy, ich inspiracje i technika. Historia społeczna ustępuje tu historii indywidualnej. To trochę renesansowy "żywot". Więcej dowiemy się o myślach i lekturach malarza, mniej o Gruppie, formacji artystycznej, z którą był związany przez całe lata 80. i którą współtworzył.

Ale ostrze tej książki jest też publicystyczne. Książka polemizuje z tą wizją polskiego malarstwa, która na samym szczycie stawia dziś osiągnięcia młodego pokolenia: Grupy Ładnie, Wilhelma Sasnala. To Modzelewski, przekonuje Tarabuła, przecierał szlaki dla dzisiejszej figuracji operującej skrótem, szablonem, wizualnym banałem i chyba ma sporo racji. W książce przegląd jego twórczości kończy się na roku 2004. Na zbliżającej się wystawie artysty w Galerii Grafiki i Plakatu w Warszawie będzie można zobaczyć ciąg dalszy.

Henryk Stażewski "Ekonomia myślenia",

opracowanie Małgorzata Jurkiewicz, Joanna Mytkowska, Wiesław Borowski, tekst Andrzej Turowski, Fundacja Galerii Foksal, Galeria Foksal, 2005

Wielki polski malarz abstrakcjonista (żył w latach 1894-1988) otrzymał piękny nowy album. Po wystawie artysty w Muzeum Sztuki w Łodzi w 1994 r. nic takiego się w Polsce nie ukazało, więc przejrzeć książkę warto. W eseju Andrzeja Turowskiego paryskie szlaki Henryka Stażewskiego z lat 20. i 30. są prześledzone tak dokładnie chyba po raz pierwszy. Lata powojenne twórczości Stażewskiego omawia bliżej Joanna Mytkowska. Stażewski to postać symbol, postać ważna - obok Tadeusza Kantora - dla środowiska Galerii Foksal założonej w Warszawie w 1966 r. Fundacja Galerii Foksal, która kilka lat temu odłączyła się od "starego" Foksalu i przejęła jego artystyczne dziedzictwo. Stażewski jest tu ciągle drogowskazem wyborów artystycznych, ideowych, moralnych. Ze Stażewskim jest tylko jeden kłopot. Jakkolwiek zawsze deklarował się jako anarchista, nie był artystą radykalnej awangardy. W latach 30. pisał z szacunkiem o Cézannie, w latach 20. w Paryżu - o czym pisze Andrzej Turowski - chodził do Luwru oglądać dawną sztukę. Książka takim go pokazuje - w sztuce skupionym głównie na jej autonomicznych wartościach, za to otwartym i nowoczesnym w myśleniu o sztuce.

Wartością tej książki są zebrane po raz pierwszy jego wypowiedzi o sztuce, a także aforyzmy, które zapisywał na karteczkach, często zabawne, absurdalne, autoironiczne. To w nich najbardziej odbija się duch anarchii i pacyfizmu. Europejski duch wolnościowy lat 60. też musiał tamtędy przefrunąć. Oto np. dwie myśli z 1980 r.: "Socjalizm jest ustrojem, w którym człowiek, zamiast pracować, stoi w ogonku" oraz "Gdybym miał bardzo dużo pieniędzy, to nie wiedziałbym, co z nimi zrobić - ofiarować na Kościół czy na Partię".

U Stażewskiego demokratyzm spotykał się z arystokratyzmem. Cudowna mieszanka, która zaowocowała abstrakcją kompletnie nieużyteczną politycznie, prawie hedonistyczną.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.