Pochwała niedoskonałości - rozmowa z Marjane Satrapi

Szczytowym osiągnięciem europejskiej cywilizacji była mitologia grecka, w której bogowie mieli ludzkie przywary. Tam, gdzie pojawia się dążenie do doskonałości, zaczyna się zło - mówi ?Gazecie? Marjane Satrapi

Wojciech Orliński: Iran wyobrażamy sobie w Polsce jako kraj brodatych fanatyków, tymczasem Pani komiksy pokazują jego normalność.

Marjane Satrapi: Do 1979 r. Iran dla wszystkich był krainą latających dywanów z baśni z tysiąca i jednej nocy. Gdy Chomeini doszedł do władzy, w jeden dzień staliśmy się krainą fanatyków. Jednak pogląd, że wszyscy w Iranie są zwolennikami islamskiego ekstremizmu, jest wart dokładnie tyle samo, co wiara w latające dywany. Czy kiedy w Polsce trwał stalinizm, wszyscy Polacy byli stalinistami?

Jednak staliniści nie wygrywali u nas wyborów.

Gdyby u nas fundamentaliści nie obawiali się wyniku wolnych wyborów, to nie potrzebowaliby rygorystycznej cenzury i kontroli społeczeństwa.

Iran to dyktatura. Są instytucje pochodzące z wyboru, ale nad nimi są instytucje kontroli, które wybrały się same.

Proszę się jednak nie kierować tym, co o jakimś kraju mówią media. Ja o Polsce z francuskich mediów wiedziałam tyle, że rządzi tu ekstremistyczna prawica w koalicji z faszystami i zastanę tu straszną nędzę. I wciąż jestem zaskoczona tym, jak tu jest normalnie.

Byłem niedawno na konferencji, na której pewna kanadyjska politolog zaskoczyła tezą, że Iran ma największe szanse na to, by stać się "drugą Polską" - krajem pokojowo przechodzącym od dyktatury do demokracji. Zgodzi się Pani z tym?

Tak, bo demokracja to kwestia kultury, a nie polityki. W Iranie największym wrogiem demokracji jest kultura patriarchalna. Wszyscy przyzwyczajeni są do życia w rodzinie, w której ojciec ma ostatnie słowo, więc akceptują podobną organizację życia publicznego, w której ostatnie słowo ma dyktator.

Ale kultura patriarchalna w ciągu ostatnich lat jest w odwrocie. W dzisiejszym Iranie 64 proc. studentów to dziewczyny, w tym na kierunkach ścisłych. Coraz częstsza jest sytuacja, w której córka góruje wykształceniem nad ojcem, a kobieta ma lepszą pozycję zawodową od swojego męża. To oznacza przemianę modelu rodziny, a za tym będzie musiała iść zmiana systemu społecznego. Nie uważam siebie za feministkę, tylko za humanistkę - uważam, że nie ma czegoś takiego jak odrębna kwestia "praw kobiety", jest tylko uniwersalna kwestia praw człowieka. Ale w patriarchalnej kulturze sytuacja kobiet jest probierzem wskazującym poziom szans na demokrację.

Ale jak to właściwie jest z tym patriarchalizmem - akcja Pani komiksu dzieje się w 1958 r., a pokazuje rodzinę, w której despotą jest raczej kobieta, jeśli w ogóle ktokolwiek.

To jest opowieść z dziejów mojej rodziny, a moja rodzina jest specyficzna. Pochodzimy z wybrzeża Morza Kaspijskiego, gdzie ludzie zawsze byli bardziej otwarci. Patriarchalizm nie musi jednak oznaczać, że kobieta nie ma nic do gadania. Irańscy mężczyźni potrafią kochać swoje kobiety do szaleństwa. Wiem coś o tym - mój pierwszy mąż był Irańczykiem. Podobno ze Słowianami jest podobnie?

Pewnie tak, bo fabuła "Kurczaka ze śliwkami" mogłaby się dziać w Polsce. Gdyby zamiast napisu "Teheran, rok 1958" na początku był napis "Warszawa, rok 1958", niewiele już trzeba by było zmieniać.

Wszystkie dyktatury są do siebie podobne, różnią się tylko rekwizytami. Naziści zabraniali jazzu, islamiści muzyki tanecznej. Na stosach pali się inne książki, ale ogólny mechanizm jest ten sam - wzbudzanie w ludziach strachu, bo przestraszonymi łatwiej jest manipulować.

Słyszę podobne komentarze na całym świecie: "To całkiem jak opowieść o Chile za Pinocheta", "To jak o Chinach rewolucji kulturalnej".

Na ile prawdziwie w tych komiksach pokazana jest historia Pani rodziny?

To już sekret mojej kuchni. Moje komiksy są jak restauracja - dostajesz gotowe danie, ale do kuchni wstęp mam tylko ja. Punktem wyjścia jest prawdziwa historia, ale trzeba pamiętać, że jednak wszystko tu jest opowieścią.

Czy dobrze rozumiem polityczne przesłanie "Kurczaka ze śliwkami" - że zło dzisiejszego Iranu wzięło się z obalenia demokratycznego rządu Mohammeda Mossadegha w 1953 r.?

Bez tego zamachu nie byłoby potem Chomeiniego. Mossadegha obalono za nacjonalizację złóż ropy naftowej. Zamach zniszczył w Iranie nadzieję na demokrację i pokazał innym krajom regionu, że wprawdzie możemy korzystać z bogactw naszej ziemi, ale musimy się bronić przed Zachodem, który od naszej demokracji woli kolonialną grabież.

To właśnie od tego zamachu zaczyna się nienawiść do Ameryki. To mnie zresztą zawsze śmieszy w polityce amerykańskiej - obalają rządy, a potem robią smutną minkę i pytają: "Dlaczego nas tak bardzo nie lubicie?".

Widzę, że nie popiera Pani USA w ich "globalnej wojnie z terrorem"?

Najważniejszym podziałem na świecie nie jest podział między islamem i chrześcijaństwem czy Wschodem i Zachodem, ale między zwolennikami dyktatur i zwolennikami wolności. Mam przyjaciół z Izraela, którzy rozumieją, że jedyną szansą na zakończenie konfliktu jest zgoda na niezależne państwo palestyńskie. Mam też przyjaciół w Iranie, którzy załamują ręce - jak ja mogę się przyjaźnić z kimś z Izraela, przecież oni nas tam wszystkich nienawidzą. Ale panu też chyba jest bliżej do mnie niż do neofaszysty ze swojego kraju?

Fascynuje mnie to, że w Pani komiksach nie ma wyraźnych postaci negatywnych i pozytywnych. "Kurczak ze śliwkami" to opowieść o tragedii, w której nikt nie ponosi winy.

Najpiękniejsze w ludziach jest to, że są niedoskonali. Szczytowym osiągnięciem europejskiej cywilizacji była mitologia grecka, w której bogowie mieli ludzkie przywary, od ludzi różniła ich właściwie tylko nieśmiertelność. Tam, gdzie pojawia się dążenie do doskonałości, zaczyna się zło. Moje komiksy to jedna wielka pochwała niedoskonałości.

Zabrzmiało to jak nawiązanie do "Pochwały niekonsekwencji" Kołakowskiego - to polski filozof, który stwierdził, że każda idea zrealizowana w sposób doskonały zmienia się w swoje przeciwieństwo.

To prawda.

Dzięki Pani komiksowi poznałem średniowiecznego perskiego poetę Omara Chajjama.

Chajjam był wielkim filozofem, matematykiem i astronomem, ale pisał wiersze o bezsensie ludzkiego życia i działania. Nihilizm jego poezji wpłynął na całe moje życie. W Iranie bardzo serio traktujemy wielkich poetów. Jesteśmy chyba jedynym narodem, który buduje swoim poetom mauzolea, do których ludzie przychodzą medytować nad swoim życiem. Poezję znają nawet analfabeci, bo żywa jest tradycja ustnego przekazu. Gdy byłam młodą dziewczyną, konflikty z ojcem rozstrzygaliśmy przez cytowanie poezji. Pamiętam pewien gorący spór, w którym wyrecytowałam ojcu dwunastozgłoskowiec Hafeza. Patrzył na mnie długą chwilę i powiedział w końcu: "Wygrałaś".

* Marjane Satrapi, irańsko-francuska autorka słynnych na całym świecie komiksów

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.