Muzyczny koniec lata

Trzema dużymi imprezami - krakowskim Coke Live Music, warszawskim Summer of Music oraz wrocławskim Last Minute - kończy się w ten weekend wakacyjny sezon festiwalowy w Polsce.

Tak dobrze nie było nigdy wcześniej. Latem przez kraj przetoczyło się co najmniej kilkadziesiąt imprez, na których można było posłuchać nowoczesnej muzyki rozrywkowej, nie było weekendu, w czasie którego fan muzyki nie mógłby wybrać się na jakiś festiwal. Niektóre z nich miały zasięg ledwie lokalny. Inne były wysoce wyspecjalizowane, kierując swoją ofertę do fanów konkretnych gatunków. Co najmniej kilka to przedsięwzięcia, które zasługują na największą uwagę.

W górę prze gdyński Open'er. Tegoroczny zestaw artystów (od Franza Ferdinanda, przez Scissor Sisters po Kanye Westa) oraz sukces frekwencyjny każe porównywać tę imprezę już nie do lokalnej, ale europejskiej konkurencji.

Ale przecież akces do ligi europejskiej - może nie od razu tej pierwszej - zgłosiło kilka innych imprez. Międzynarodowo zrobiło się i na metalowym Hunterfeście, i na debiutującym Off Festival w Mysłowicach. Poza granice Polski sięgają już: Union Of Rock w Węgorzewie, Przystanek Olecko (gwiazdy polskiej nowej fali plus zespoły z państw nadbałtyckich) oraz Przystanek Woodstock. Znamienne jednak, że impreza Owsiaka przyciągnęła w tym roku 150 tys. ludzi - o połowę mniej niż rok wcześniej. Możliwe, że to właśnie efekt urodzaju festiwali - fani konkretnej muzyki łatwiej mogli znaleźć coś dla siebie. Na swoją specyficzną publiczność mógł liczyć też wracający po latach Jarocin.

Trzy imprezy tego weekendu świetnie wpisują się w obowiązujące trendy. Ruszający już w piątek wrocławski Last Minute to impreza oparta na gwiazdach rodzimej sceny niezależnej (m.in.: Armia, Lao Che, Fisz, Abradab i De Press) oraz reprezentantach muzycznej alternatywy z Czech, Słowacji, Węgier i Belgii.

Największą atrakcją jednodniowego Coke Live Music będzie raper Jay-Z. Obok niego wystąpią Sugababes i Shaggy - mamy więc do czynienia z imprezą o zdecydowanie komercyjnej proweniencji.

Najciekawiej z tej trójki prezentuje się stołeczny dwudniowy Summer Of Music. Na terenach Wyścigów Konnych na Służewcu wystąpią m.in.: Pet Shop Boys, Ian Brown, Daft Punk, Peaches, Stereo MC's. Impreza ma też ciekawe oblicze stylistyczne - choć w jej programie jest kilku wykonawców gitarowych (na przykład Mercury Rev czy Maximo Park) to jednak przede wszystkim balansuje na pograniczu nowoczesnego popu, muzyki tanecznej i awangardy. Taka orientacja może zapewnić Summer Of Music kilka rzeczy - odróżnić od Open'era, przyciągnąć wielkomiejską publiczność i w efekcie sprawić, że festiwal będzie miał kontynuację w kolejnych latach.

Przetrwanie to zresztą zasadnicza kwestia nie tylko dla Summer of Music. Czy polscy fani są w stanie finansowo udźwignąć aż tyle imprez? To akurat nie jest pewne. Wysyp festiwali pokazał, jak płytka w gruncie rzeczy jest po kilku latach kryzysu polska scena muzyczna. Tymczasem, aby skutecznie przyciągać widzów, muszą czymś odróżniać się od konkurencji. Możliwe więc, że to właśnie letnie festiwale, a nie pogrążone w stagnacji media wymuszą większy ruch i większą promocję debiutantów na polskim rynku. Ale o tym przekonamy się najwcześniej za rok.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.