Pokolenie X przejmuje władzę

Na legnickim blokowisku powstało kolejne polityczne przedstawienie o Polsce

Wlotka.pl

Paweł Kamza

Teatr im. Modrzejewskiej w Legnicy, premiera 7 maja

Osiedle Piekary w Legnicy stało się najbardziej znanym polskim blokowiskiem za sprawą sztuki "Made in Poland" Przemysława Wojcieszka, którą Teatr im. Modrzejewskiej wystawił w tamtejszym nieczynnym pawilonie handlowym. Opowiadała o blokersie, który wściekły na polską rzeczywistość postanawia wywołać rewolucję i z wypisanym na czole hasłem "fuck off" rusza w miasto.

Zrealizowany w tym samym obskurnym pawilonie spektakl Pawła Kamzy też mówi o buncie młodych ludzi, dla których zabrakło miejsca w pociągu do kariery. Bohaterowie "Wlotki.pl" nie podpalają jednak koszy na śmieci i nie rozbijają samochodów na parkingu, jak to czynił Boguś z "Made in Poland". Do walki z systemem używają bardziej wyrafinowanych narzędzi - komputera i karty do głosowania.

Spektakl otwiera świetna, dynamiczna scena wiecu. Czwórka bezrobotnych absolwentów (Magda Biegańska, Zuza Motorniuk, Paweł Palcat, Tomasz Radawiec) namawia publiczność do głosowania na wykreowany w internecie ruch No RP teraz PL. - Wystarczy milion podpisów, aby zmienić ten kraj - wołają, podstawiając urny. I wykrzykują hasła: "Czas na zmianę warty!", "Nie chcemy być robotnikami Europy! Chcemy być jej menedżerami!", "Przekażcie nam władzę". Gdyby to nie był teatr, bez wahania oddałbym im swój głos.

To bardzo ważna zmiana w teatralnym wizerunku młodych Polaków. Nowy dramat pokazywał ich zwykle jako bezmyślnych konsumentów albo frustratów nastawionych roszczeniowo do świata. Kamza przełamuje we "Wlotce" stereotyp pokolenia X. Przedstawia nową generację, która nauczyła się reguł demokratycznych i swoją wściekłość potrafi przekuć w działanie. Zamiast wyjeżdżać do Irlandii jak tysiące zdesperowanych absolwentów wyższych uczelni, bohaterowie sztuki postanawiają zostać w kraju i przejąć władzę. Stąd tytuł, który w slangu oznacza wejście do klubu.

I chociaż ich plan graniczy z utopią (jak we czwórkę zebrać milion podpisów?), chociaż grupą wstrząsają konflikty, a pokusa wyjazdu jest wciąż silna, to jednak wierzymy, że im się uda.

Ciekawy na tym tle jest obraz starszego pokolenia, które Kamza pokazuje w ostrych, lapidarnych scenach. Mamy tu przedsiębiorcę, który stracił w pożarze cały majątek i próbuje popełnić samobójstwo, pielęgniarkę z hospicjum, która zmaga się z alkoholizmem, emeryta, któremu lekarze dają tydzień życia i księdza, który nie umie wybrać pomiędzy służbą Bogu a miłością do kobiety.

Wszyscy znajdują się na krawędzi, jednak to nie Leszek Balcerowicz jest odpowiedzialny za ich życiowe niepowodzenia, ale oni sami. Kamza pokazuje zatomizowane społeczeństwo jednostek, które nie umieją porozumieć się między sobą i wziąć odpowiedzialność za własne życie. To może najważniejsze przesłanie "Wlotki.pl" - rewolucję trzeba zacząć od siebie. O czym rewolucjoniści z reguły nie pamiętają.

Równie niestereotypowy jak ujęcie tematu jest język tego spektaklu, który łączy dwa wydawałoby się sprzeczne gatunki teatralne. Z jednej strony agit-prop, teatr doraźnej interwencji, którego elementem są wiszące na ścianach plakaty z hasłami, z drugiej strony wyrafinowany dramat psychologiczny, w którym motywacje osobiste spotykają się z uwarunkowaniami społecznymi.

Odkryciem wieczoru była Małgorzata Urbańska w roli pielęgniarki Gazeli, która pod wulgarną, pijacką powierzchownością ukrywa głęboką samotność i rozpacz. Świetny był Bogdan Grzeszczak jako pan Gołąb, który jak na śmiertelnie chorego ma nadspodziewanie dużo wigoru i Katarzyna Dworak w roli emigrantki Sylwii, która wraca do kraju po latach, by urodzić dziecko.

Ale najważniejsze, że twórcom "Wlotki.pl" udało się uchwycić zmianę w świadomości młodych Polaków, którzy chcą decydować o losach swego kraju. Miejmy nadzieję, że nie tylko w teatrze.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.