Port Wrocław, czyli propaganda poezji

Premiera "Moich Moskali" Wiktora Woroszylskiego i finałowe "Dożynki", czyli wieczór poetycki Andrzeja Sosnowskiego, Krystyny Miłobędzkiej i Eugeniusza Tkaczyszyna-Dyckiego, okazały się najmocniejszymi wydarzeniami zakończonego w niedzielę trzydniowego Festiwalu Literackiego "Port Wrocław"

Na premierę antologii poezji rosyjskiej w tłumaczeniu i w wyborze Wiktora Woroszylskiego przyjechały rosyjska poetka Natalia Gorbaniewska i córka Woroszylskiego Natalia.

Bohaterem piątkowego wieczoru był Bohdan Zadura, poeta i tłumacz, naczelny "Twórczości". W dresie drużyny piłkarskiej Śląska, z biało-czerwono-zielonym szalikiem czytał wiersze ze sportowymi motywami. Po nim w ramach "Odwiedzin krewnych" wystąpili poeci ze Wschodu - Białorusini Andrej Chadanowicz i Andrej Adamowicz oraz Wasyl Machno, ukraiński poeta mieszkający w Nowym Jorku.

Uczestnicy sobotnich spotkań mieli okazję wysłuchać wierszy stałych portowych autorów Marty Podgórnik, Jerzego Jarniewicza, Agnieszki Wolny-Hamkało, Marcina Sendeckiego, Bartłomieja Majzla. Mogli też usłyszeć Tymoteusza Karpowicza - nagranie jego głosu otwierało sesję naukową poświęconą twórczości poety. Miękko, z lekka zaciągając, mówił Karpowicz o swoim radiu, trochę o życiu i o swoim tworzeniu. Niedziela upłynęła pod znakiem debiutantów i uznanych poetów, na finał publiczność wysłuchała Andrzeja Sosnowskiego, Krystyny Miłobędzkiej i Eugeniusza Tkaczyszyna-Dyckiego, którym towarzyszyła oniryczna muzyka formacji Karbido.

11. już edycja Portu Wrocław pokazała, że poezja i czytelnicy poezji mają się dobrze. Artur Burszta, szef wydawnictwa Biuro Literackie i główny organizator Portu, stara się stworzyć ważną i prestiżową imprezę. Port ma na to zadatki. Co roku poezję podaje w zupełnie nowy sposób, poprzez akcje, wystawy i happeningi. Zgromadzić w jednym miejscu tysiąc osób czytających i słuchających wierszy to spore osiągnięcie.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.