Legendy Dzikiego Wschodu

Słowacki rząd i parlament ostro protestują przeciwko obrazowi Słowacji w amerykańskim horrorze ?Hostel?, który od tygodnia można zobaczyć także w naszych kinach. Nie jest to jednak ani pierwszy, ani zapewne ostatni film straszący stereotypowym obrazem Europy Środkowo-Wschodniej. Nasza część Europy jest bowiem żelaznym motywem w zachodniej popkulturze

W filmie "Hostel" trzech młodych turystów (Amerykanie i Islandczyk), zwiedzając przybytki uciech w Amsterdamie, słyszy legendy o hostelu gdzieś w Słowacji. Tam miejscowe kobiety marzą o oddaniu się zachodniemu turyście za niewielkie pieniądze. Legendy nie mówią jednak całej prawdy o owym tajemniczym hostelu, o czym bohaterowie przekonają się na własnej skórze. Choć twórcą filmu jest początkujący reżyser Eli Roth, film promowany jest przez Quentina Tarantino, co daje pewne wyobrażenie o poziomie ekranowej przemocy.

Film ten to wcielenie popkulturowego mitu wschodniego horroru, który w kanonicznej postaci wygląda tak - naiwny przedstawiciel Zachodu ulega jakiejś wschodniej pokusie. Na przykład bohater "Draculi" jedzie do Transylwanii, by zawrzeć atrakcyjną transakcję, i poznaje tam piękne wampirze kusicielki, albo zaślepiony pożądaniem wojskowy daje się zaciągnąć rosyjskiej agentce do łóżka niczym w filmach z Jamesem Bondem.

Pokusa, oczywiście, okazuje się zatrutym jabłkiem. Bohater "Draculi" jest o włos od utraty swojej nieśmiertelnej duszy, a sam krwiożerczy hrabia zaczyna siać grozę na brytyjskiej ziemi. Bohaterowie "Hostelu" szukają atrakcyjnych i tanich wschodnich kobiet, a tymczasem padają ofiarą szajki morderczych psychopatów.

Jeśli ma teraz nastąpić happy end, powinien się pojawić przedstawiciel cywilizacji Zachodu odporny na wschodnie pokusy dzięki wieloletniej pracy nad sobą oraz intensywnym studiom terenowym, jak na przykład profesor Van Helsing z "Draculi".

Zaczęło się od Casanovy

Motyw erotycznego raju na wschodzie Europy powraca w popkulturze co najmniej od roku 1826, kiedy w Lipsku ukazało się pierwsze wydanie dzienników Giacoma Casanovy. Ów wenecki podróżnik opisywał w nich, jak w Petersburgu kupił na targu za sto rubli "trzynastoletnią dziewicę", która natychmiast się w nim zakochała i mógł z nią robić, co chce, z jej entuzjastycznym przyzwoleniem. Ten sam stereotyp funkcjonuje też w łagodniejszej wersji - Wschód pokazany jest tam jako miejsce, w którym człowiek Zachodu może się świetnie zrelaksować, po prostu dlatego że wszyscy na Wschodzie lubią dobrze zjeść, wypić i pożartować.

Bohaterowie amerykańskiej komedii "Eurotrip" (2004) podróżują przez sporą część Europy, wszędzie napotykając żywe wcielenia amerykańskich stereotypów o danym kraju (w Anglii spotykają futbolowych chuliganów, we Francji nadętych nudziarzy, we Włoszech homoseksualistów, w Niemczech neonazistów etc.). Lądują też w Bratysławie, która z jednej strony jest ucieleśnieniem wschodniego horroru (bród, smród, mafia), z drugiej zaś okazuje się, że za 1 dolara i 86 centów bohaterowie mogą tu spędzić noc w luksusowym hotelu i najeść się do syta.

Bardziej serio ten stereotyp potraktowano w filmie Stevena Spielberga "Terminal", gdzie uśmiechnięty Europejczyk ze Wschodu Victor Navarsky (Tom Hanks) jest dokładnie tym, kogo powinna na swojej drodze życiowej spotkać przepracowana kobieta Zachodu (Catherine Zeta-Jones), żeby wreszcie po raz pierwszy w życiu się rozluźnić.

Przewodnik po nieistniejącej Molvanii

Znakomitym zbiorem wszystkich stereotypów na temat Europy Wschodniej jest wydana dwa lata temu książka "Molvania. The land untouched by modern dentistry" ("Molvania. Kraina nietknięta przez nowoczesną stomatologię"). Napisana przez trzech Australijczyków jest parodią przewodników turystycznych z cyklu Lonely Planet, w których autorzy często z masochistyczną egzaltacją opisują jakieś trudne warunki noclegowe czy komunikacyjne.

Molvania jest fikcyjnym krajem, z książki wynika, że graniczy z Polską, Węgrami, Słowacją, Słowenią i Niemcami. Zgodnie ze stereotypem kraj ten jest pełen różnych pokus - np. opisując możliwości taniego zakwaterowania, autorzy radzą wynajęcie pokoju w akademiku za niewielką dopłatą dodatkowo wyposażonego w studentkę - ale korzystanie z nich niemal zawsze jest śmiertelnie niebezpieczne. O kanionie Vzinghta piszą, że niestety nie działa już kolejka linowa przewożąca turystów na drugą stronę, ale można podziwiać pomnik upamiętniający jej ostatnich 23 pasażerów.

Inspiracją do powstania książki o Molvanii była podróż, którą jej autorzy odbyli do Portugalii. Wszystkie atrakcje, których oczekiwali, okazywały się wielkim rozczarowaniem - hotele były paskudne, a zabytki zamknięte do renowacji. Zaczęli więc wymyślać opisy zamkniętych zabytków ("fragmenty rusztowania w tym remoncie datowane są na drugą połowę XV stulecia"), po czym zrobili z tego cały przewodnik.

Wschód - krzywe zwierciadło Zachodu

Molvania leży więc na Wschodzie, ale prawdziwą inspiracją był kraj leżący na Zachodzie. Także Bram Stoker początkowo chciał akcję swojego horroru umieścić w Alpach austriackich, główny bohater zaś miał się nazywać "hrabia Vampyr". Dziś wprawdzie w Rumunii kwitnie przemysł turystyczny zbudowany na błędnym założeniu, jakoby inspiracją dla pisarza były legendy o średniowiecznym księciu Vladzie Drakuli, ale w rzeczywistości Stoker zaczerpnął tylko ten przydomek (w jego książce nigdy nie pada imię "Vlad"!). Pisarza nie interesowała przecież historia Transylwanii, o której nic nie wiedział, tylko typowo wiktoriańska opowieść o uleganiu pokusie i strasznych konsekwencjach.

Dlaczego jednak właśnie Europa Wschodnia, a nie Afryka czy Azja? Saki (właśc. H.H. Munro), angielski mistrz groteskowych opowiadanek z początku XX wieku, został raz zapytany o to, dlaczego chętnie sięga w swojej prozie po motywy rosyjskie czy bałkańskie. Odpowiedział, że odpowiada mu ich "znajoma niezwykłość" ("familiar outlandishness").

Europa Środkowo-Wschodnia jednocześnie stanowi część Europy - przybysz z Zachodu nie odczuwa takiego szoku kulturowego jak w Chinach czy Kongu - ale wyobraźnia pisarza czy scenarzysty może już tutaj umieszczać egzotyczne motywy w rodzaju wampira czy targu niewolników. Z tego samego powodu, choć inspiracją do "Terminalu" Spielberga była autentyczna historia Irańczyka uwięzionego na lotnisku Charles'a de Gaulle'a w Paryżu, trzeba go było przerobić na Victora Navarsky'ego, tak żeby był egzotyczny, ale do pewnych granic. Hollywood przecież prędzej by się zapadło pod ziemię, niż pokazało Zetę-Jones całującą się z Persem.

Jak odwrócić żart?

W intencjach twórców zarówno "Hostel", jak i wspomniana wcześniejsza komedia "Eurotrip" to kpiny z Amerykanów. Bohaterowie filmu "Eurotrip" to przecież ograniczone umysłowo amerykańskie dzieciaki - nie znając języka, geografii ani historii Europy, poruszają się po niej z barbarzyńską bezmyślnością i tylko niewyobrażalne szczęście pozwala im uniknąć poważnych kłopotów.

O bohaterach "Hostelu" można ogólnie powiedzieć to samo - tyle że zamiast szczęścia mają potężnego pecha. "To nie jest przypadek, że moi bohaterowie są Amerykanami, że mają tak seksistowskie podejście do kobiet, że to, co czują do dziewczyn we wschodniej Europie, jest projekcją amerykańskich fantazji na ten temat - mówił reżyser filmu Eli Roth w wywiadzie dla "Time Out". - I za to wszystko właśnie zapłacą".

Ironia tej sytuacji polega na tym, że ośmieszając Amerykanów bezkrytycznie wierzących w stereotypy, twórcy tych filmów sami je bezmyślnie powielają.

Eli Roth przeprosił za "Hostel", ale... Islandię, ponieważ wśród seksistowskich turystów pakujących się we wschodnie kłopoty jest też pewien Islandczyk. Nie widział powodu, by mogli się obrazić Słowacy - bo przecież nikt nie będzie przepraszał krzywego zwierciadła za to, że pokazało brzydkie odbicie.

Słowackie protesty są jednak zasadne o tyle, że popkulturowe stereotypy mają w demokracji realne znaczenie polityczne. Nawet jeśli politycy podejmują decyzje, kierując się rzetelnymi źródłami wiedzy, oceniają ich wyborcy, którzy wiedzę czerpią raczej z seriali telewizyjnych niż z socjologicznych rozpraw i historycznych monografii. Trywialnym przykładem jest choćby niedawna kampania straszenia "polskim hydraulikiem".

Kampanie protestu są chyba najmniej skuteczną z możliwych reakcji. Lepsze jest autoironiczne odwrócenie żartu, jak choćby w polskiej kampanii promującej hydraulika jako atrakcję turystyczną. W maju na ekrany naszych kin wejdzie estońska animowana komedia "Frank & Wendy" o parze amerykańskich agentów, którzy trafiają do Estonii, by paść tutaj ofiarą wszystkich wschodnich stereotypów. Może warto też pomyśleć o polskiej eksportowej produkcji tego typu?

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.