Punk (ciągle) Not Dead

W czwartek w TVP Kultura specjalny blok programów poświęcony muzyce punkowej. Zestaw dokumentów, które skutecznie przypominają, że punk był jednym z najważniejszych i najbardziej inspirujących zjawisk w popkulturze XX wieku

Co dziś robią byli punkowcy? - zapytał kilka tygodni temu internauta, otwierając nowy wątek na poświęconym muzyce forum portalu Gazeta.pl. Pytanie jak najbardziej zasadne. Zwłaszcza teraz - w roku, w którym mija 30 lat od początku punkowej rewolty w Wielkiej Brytanii. Kultura masowa uwielbia takie rocznice. Można spodziewać się specjalnych reedycji płyt, tras koncertowych dawnych gwiazd, wspomnieniowych artykułów prasowych, programów telewizyjnych analizujących punkową subkulturę. Takich jak ten, który na jutrzejszy wieczór przygotowała TVP Kultura. Zobaczymy zarówno filmy starające się pokazać fenomen subkultury w jej całej złożoności, jak i typowe muzyczne dokumenty z tras koncertowych. Materiały kręcone w czasie punkowej rewolty obok zrealizowanych po latach, z perspektywy czasu. Filmy dotyczące zarówno tego, co działo się w Wielkiej Brytanii i Ameryce, jak i pokazujące rodzime zespoły.

W tym zestawie zdecydowanie wyróżnia się "Degeneration Punk" Claude'a Santiaga z 1997 roku, intrygujący dokument o erupcji brytyjskiego punk rocka w drugiej połowie lat 70. To film, który można oglądać na kilka różnych sposobów. Rzadko kiedy nadarza się okazja, aby w jednym materiale zobaczyć w akcji tyle legend brytyjskiej sceny punkowej. W "Degeneration Punk" pojawiają się nie tylko koncertowe materiały Sex Pistols czy The Clash, ale także Generation X, Sham 69 czy X-Ray Spex. Na naszych oczach Siouxsie Sioux z "załogantki" towarzyszącej grupie Sex Pistols przemienia się w liderkę własnej formacji Siouxsie & The Banshees, a nastoletnia Lidia Lunch (w przyszłości znacząca postać amerykańskiej sceny niezależnej) na koncercie grupy Dead Boys pozwala sobie na szokujący happening z tamponami w roli głównej. Jest słynny fragment programu telewizyjnego prowadzonego przez Billa Grundy'ego, w którym wulgarne słownictwo Sex Pistols zaszokowało brytyjskich obywateli. Nancy Spungen narzeka przed kamerą, że menedżer Sex Pistols nie pozwala jej na zbyt częste kontakty z chłopakiem, basistą Sidem Viciousem. Są też sceny z legendarnego nowojorskiego klubu CBGB's.

"Degeneration Punk" to nie tylko gratka dla fanów muzyki. Film stara się pokazać punk jako poważne, kulturowe i społeczne zjawisko. Punkowa moda neguje wszelkie kanony, dowartościowuje brzydotę i świadomie gra najbardziej kontrowersyjną symboliką - punkowcy paradują po ulicach Londynu odziani w stroje ze spektakli sado-maso oraz faszystowskie emblematy. Punk przełamał ostatnie tabu. Po nim nawet najbardziej obrazoburcza z pozoru prowokacja zamieniła się w grę dobrze znanymi konwencjami. Muzyka zredukowana zostaje do trzech podstawowych gitarowych akordów - teraz każdy może być twórcą. Dla Santiaga punk to nie tylko muzyka - to złożona, artystyczna (choć nie tylko) odpowiedź na rzeczywistość. Oczywiście, to muzycy są tu głównymi bohaterami. Ale pojawiają się też inne konteksty. Film zaczyna się od wiersza recytowanego przez Patti Smiths. Potem pojawiają się w nim punkowa grafika, komiksy, fanziny. Na chwilę zaglądamy do maleńkiego sklepu płytowego Rough Trade, z którego wykiełkowała działająca do dziś niezależna wytwórnia płytowa (wydaje w Wielkiej Brytanii między innymi albumy The Strokes i Babyshambles). To już nie tylko ruch muzyczny. Oglądamy narodziny kultury alternatywnej.

Santiago umieszcza to wszystko w perspektywie społecznej. Jego film ma układ chronologiczny. Dokumentuje przemiany zachodzące w subkulturze punkowej. Znakomicie udało mu się uchwycić paradoks jej początków - w ruchu negującym spuściznę pokolenia hippisów brali udział ludzie będący duchowymi dziećmi lat 60.: Malcolm McLaren, Vivien Westwood, wspomniana już Smiths. W 1976 roku w kolejce na koncert stoją zarówno punkowcy w podartych koszulkach ozdobionych agrafkami, jak i długowłosi fani w rozciągniętych swetrach. Dokładnie ten sam moment w historii popkultury znakomicie pokazał brytyjski pisarz Hanif Kureishi w "Buddzie z przedmieścia". Jednego wieczoru punk był radykalną subkulturą, która wdarła się na opanowaną posthippisowskim marazmem scenę muzyczną. Następnego dnia była już zaczynem dla całej masy autentycznych zjawisk i trendem, który szybko postanowił skonsumować przemysł rozrywkowy.

Ten mechanizm wchłaniania punka przez popkulturę jest głównym tematem "Degeneration Punk". Santiago stawia wyraźną tezę - opowiada o degeneracji uwikłanego w popkulturowe mechanizmy spontanicznego zjawiska. Nie tylko muzycznego. W jego filmie ważny jest kontekst polityczny. Punk jawi się jako odpowiedź na beznadzieję Wielkiej Brytanii połowy lat 70. Padają twarde dane - wśród ówczesnych 18-latków panowało 60-proc. bezrobocie. - Nie mamy przyszłości - mówi jeden z bohaterów filmu. - Została nam tylko przeszłość. To samo zdaje się mówić Nick Hornby w książce "31 Songs". - Wielka Brytania lat 70. przypominała tę z czasów wojny - pisze. - Jedyną różnicą było to, że nocą nie musieliśmy już chować się do schronów. A szkoda, bo przynajmniej byłaby to jakaś rozrywka.

Potencjalnie kreatywny i niebezpieczny dla establishmentu bunt szybko zamienił się w modę - mówi Santiago. A przez to umarł. Nieprzypadkowo film kończy się na 1979 roku, śmiercią Sida Viciousa.

Łatwo uwierzyć, że Santiago ma rację, oglądając dokument "Ramones Raw" opowiadający o karierze amerykańskiej legendy punkowej The Ramones. To głównie obrazki z tras koncertowych, jakie można by zarejestrować podczas trasy dowolnego zespołu rockowego. Szaleństwa fanów, hotelowe wygłupy, niekończące się próby przed występami. Tu nie ma nic z rewolty. Z pozoru, bo gdy zespół wychodzi na scenę, widać, że jego proste, bezkompromisowe piosenki mają ogromną moc. Bez względu na to, czy The Ramones grali je w latach 70., czy 20 lat później.

Prawdziwą deklaracją siły subkultury punkowej jest jednak polski dokument "Nie ma zagrożenia" Pawła Konnaka przedstawiający historię grupy Dezerter. W tle opowieści o muzyce znów nieustannie przewija się wiele innych kontekstów - od politycznej historii Polski (od roku 1980 do końca PRL-u) po narodziny polskiej sceny alternatywnej. W filmie mówi się o awangardowym Totarcie, anarchistycznym Ruchu Społeczeństwa Alternatywnego, pacyfistycznej organizacji Wolność i Pokój.

Punk się skończył - oznajmia Santiago. Punk żyje - mówią autorzy pozostałych filmów. To, co pod koniec lat 70. wydawało się przebrzmiałą i przeżutą przez popkulturę modą, tak naprawdę tylko zmieniło swoją formę. Świetnie pokazuje to (nieobecny, niestety, w zestawie przygotowanym przez TVP Kultura) film "24 Hour Party People", który dokumentuje przekształcenie brytyjskiej sceny muzyki niezależnej w taneczną subkulturę klubową. Podobny proces dokumentuje "Nie ma zagrożenia". Chociaż powstał ponad dziesięć lat temu, wciąż jest aktualny. Punk stanowi ważny punkt odniesienia dla całego pokolenia. To on w dużej mierze ukształtował zarówno wrażliwość estetyczną, jak i świadomość społeczną dzisiejszych 30-40-latków, którzy teraz mają coraz większy wpływ na kulturę oficjalną. Jeden z uczestników wspomnianej na początku dyskusji internetowej wylicza, czym obecnie zajmują się znani mu polscy muzycy i uczestnicy punkowej subkultury: dziennikarz telewizyjny, właściciel studia nagrań, szef niezależnego klubu muzycznego, wykładowca w konserwatorium, doktor filozofii, ceniony malarz, kierowniczka chóru cerkiewnego.

Tę listę można wydłużać o setki kolejnych przykładów.

Czwartek w TVP Kultura: "Degeneration Punk", reż. Claude Santiago, Wielka Brytania 1997; "Ramones Raw", reż. John Cafiero, USA 2005; "Dezerter. Nie ma zagrożenia", reż. Paweł Konnak, Polska 1994

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.