Podsumowanie roku 2005 w literaturze

Jaki był 2005 rok? Najważniejsze wydarzenia to spore ożywienie na rynku książek, fiasko wprowadzenia tzw. prawa Langa i I Kongres Tłumaczy Literatury Polskiej

Początek milenium przyniósł stagnację na rynku książki. Pojawiły się przepowiednie, że czytelnicy niebawem przeniosą się do internetu. Jednak w 2004 r. rynek książki wzrósł o 6 proc., a wszystko wskazuje na to, że rok 2005 będzie lepszy. Badająca rynek Biblioteka Analiz szacuje, że ponad 4 mln sprzedanych książek związanych z osobą Jana Pawła II zapewniło wydawcom w tym roku dodatkowe 50 mln złotych przychodu. Symbolami ożywienia stały się bestsellery z pod znaku "Kodu Leonarda da Vinci" i przygód Harry'ego Pottera. Świetnie sprzedawały się też takie książki: jak "Podróże z Herodotem" Ryszarda Kapuścińskiego, "Z głowy" Janusza Głowackiego czy uhonorowana nagrodą Nike "Jadąc do Babadag" Andrzeja Stasiuka.

W 2005 r. utrwaliło się zjawisko, które na księgarskim rynku wywołała "Gazeta", dołączając do swoich wydań powieści z cyklu "Klasyka XX wieku" i "Klasyka XIX wieku", a ostatnio m.in. przewodniki turystyczne. Tytuły z tych dwóch pierwszych serii można uznać za bestsellery, bo sprzedawały się średnio w nakładzie przekraczającym 300 tys. egzemplarzy (głośny "Kod Leonarda da Vinci" sprzedał się w Polsce w 370 tys. egz.). Zdaniem znawców branży, zarówno z Biblioteki Analiz, jak i z Polskiej Izby Książki, to właśnie książkowe serie "Gazety" i innych wydawców prasy w dużej mierze przyczyniły się do ożywienia rynku.

Czytelnictwo wzrośnie?

W ogłoszonych wiosną wynikach badań czytelnictwa Biblioteki Narodowej za 2004 rok dał się zaobserwować niewielki wzrost odsetka osób, deklarujących, że w ciągu ostatniego roku przeczytały przynajmniej jedną książkę - z 56 w roku 2002 do 58 proc. Według najnowszych badań Eurobarometru ten odsetek wynosi 60 proc., a to o 4 proc. mniej niż średnia europejska.

Nowy dyrektor Instytutu Książki Magdalena Ślusarska zapowiada że chce się zająć przede wszystkim "stymulacją czytelnictwa w kraju". Jeżeli powiodą się te plany, jeśli będą trwały także takie kampanie społeczne jak "Cała Polska czyta dzieciom" albo "Czytelmania", to powinniśmy w końcu dogonić Europę. Brakujące do europejskiej średniej 4 proc. to 1,5 miliona osób. Kraje skandynawskie, którym zazdrościmy poziomu życia i nowoczesnej gospodarki, słyną z tego, że ich obywatele dużo czytają.

Jednym z ostatnich sukcesów ministra kultury Waldemara Dąbrowskiego było wywalczenie aż 30 mln zł na zakup nowości dla bibliotek publicznych. Szkoda tylko że Dąbrowskiemu nie udało się stworzyć stabilnego mechanizmu finansowania tych zakupów. Ponieważ książki kupuje tylko 40 proc. Polaków, przynajmniej jedna piąta z nowościami zapoznaje się właśnie w bibliotekach.

Ceny książek nie będą sztywne

Wydarzeniem ważnym dla branży księgarskiej i wydawniczej, choć rzadko omawianym w mediach, było odrzucenie przez Polską Izbę Książki propozycji wprowadzenia u nas tzw. prawa Langa (od nazwiska francuskiego ministra kultury Jacques'a Langa, który przeforsował to rozwiązanie na początku lat 80.). Zakłada ono, że dyktowana przez wydawcę detaliczna cena książki jest sztywna, co ma skłaniać sprzedawców (łącznie z supermarketami, klubami wysyłkowymi i księgarniami internetowymi) do konkurowania przede wszystkim jakością usług, a nie ceną. Jak twierdzą zwolennicy prawa Langa, rozciąga to parasol ochronny nad małymi księgarniami, ułatwiając dostęp do nowości wydawniczych, zwłaszcza czytelnikom spoza wielkich miast.

Dyskusję nad tym pomysłem zainicjował Andrzej Nowakowski, poprzedni dyrektor Instytutu Książki. Społeczną debatę na ten temat zadekretowano nawet w Narodowej Strategii Rozwoju Kultury. O fiasku przesądziło jednak głosowanie na walnym zgromadzeniu Polskiej Izby Książki w maju podczas Międzynarodowych Targach Książki w Warszawie. Polscy wydawcy uznali, że polski rynek nie jest jeszcze na tyle ustabilizowany, żeby można było precyzyjnie ustalać ceny książek i tabele dopuszczalnych rabatów.

Obecny parlament prawem Langa raczej się nie zajmie. O PIK przychylnie wypowiada się PiS-owski Minister Kultury i Dziedzictwa Narodowego Kazimierz Ujazdowski, a mianowana przez niego Magdalena Ślusarska chce otworzyć oddział Instytutu Książki w Warszawie, żeby rozwijać współpracę z organizacjami społecznymi i branżowymi, które mają siedzibę w stolicy. Na ich czele wymienia właśnie PIK.

Kongres krakowski

Bezprecedensowym wydarzeniem był I Kongres Tłumaczy Literatury Polskiej w Krakowie. Zapraszając w maju przeszło 170 osób z 50 krajów i informując je o najnowszych zjawiskach w naszym literackim świecie, Polska stanęła w jednym szeregu z Niemcami i Francją, które od lat skutecznie budują swoją markę w dziedzinie kultury.

Tłumacze to nasi sprzymierzeńcy, którzy często pracują niczym Sienkiewiczowski latarnik - w samotności i za niewielkie wynagrodzenie, bo wydawanie polskiej literatury za granicą nie przynosi raczej kokosów. Uhonorowani i doinformowani w Krakowie wrócili do domu z przekonaniem, że polska literatura żyje i się rozwija. Po raz pierwszy Nagrodą Transatlantyku uhonorowano zasłużonego tłumacza literatury polskiej Henryka Bereskę (krótko potem zmarł w Niemczech w wieku 79 lat). Honorową nagrodę dostał Stanisław Barańczak.

Organizację kongresu raz na pięć lat mógłby udźwignąć nawet chudy polski budżet. Miejmy nadzieję, że nowa dyrektor Instytutu Książki pociągnie dzieło poprzednika i II Kongres Tłumaczy Literatury Polskiej odbędzie się, powiedzmy, w 2010 roku.

Która książka jest dla Ciebie najlepszą książką 2005 r.?
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.