Klata przenosi Rewizora do PRL

Przedstawienie z wałbrzyskiego Teatru im. Szaniawskiego rozpoczęło trzy lata temu błyskotliwą karierę reżyserską Jana Klaty, trzydziestolatka po krakowskiej szkole teatralnej. W niemal niezmienionej formie zarejestrował je w tym roku Teatr TV.

Sukces spektaklu polega na prostym, ale przebiegłym pomyśle: akcję komedii Mikołaja Gogola o szarym urzędniku z Petersburga, którego na prowincji wzięto za ważnego dygnitarza, reżyser przeniósł w czasy PRL-u. Tu, w epoce Edwarda Gierka, kiedy pod propagandowymi hasłami "drugiej Polski" elita władzy kradła i uprawiała samowolę, Klata znalazł odpowiednik skorumpowanej i cynicznej administracji carskiej z "Rewizora".

W rzeczywistości tego spektaklu rozpozna się wielu z nas, którzy dorastaliśmy i żyliśmy w tamtych czasach. Scenograf Justyna Łagowska zadbała o najdrobniejsze szczegóły socjalistycznego kiczu: stoliki w klubokawiarni przykryte są obowiązkowym zielonym suknem, ściany wyłożone drewnopodobną płytą. Bohaterowie noszą spodnie dzwony i bokobrody, słuchają Karela Gotta i Boney M., gaszą papierosy w szklanym kaflu i piją gorzałę z butelki okrytej zrobionym na szydełku misiem. Pamiętano nawet o trudnościach z zaopatrzeniem - córka Horodniczego w prezencie ślubnym dostaje trudno osiągalny tłumik do małego fiata. W ten obraz PRL-owskiego blichtru świetnie wpisuje się Chlestakow Huberta Zduniaka, który uosabia marzenia prowincjuszy o wielkim świecie. W modnej skórze, z bokobrodami i wąsami przypomina młodego Krzysztofa Krawczyka. Jednocześnie doskonale potrafi wcielić się w rolę partyjnego dygnitarza, który gospodarskim okiem ocenia osiągnięcia towarzyszy w terenie i klaszcze do upadłego.

W przedstawieniu Klaty nie ma ani kropli nostalgii za PRL-em. Świat konsumpcji za pożyczki z Zachodu reżyser zderza z dramatem ludzi prześladowanych. W jednej ze scen do rzekomego Rewizora przychodzą ubrane na czarno kobiety, które w rękach trzymają zdjęcia swoich uwięzionych mężów i synów. Wiszące na ścianie hasło z Norwida "Ojczyzna to wielki zbiorowy obowiązek" w tym kontekście brzmi szyderczo. "Rewizor" obnaża moralną nędzę PRL-u, do którego nadal tęskni wielu Polaków. Nie przypadkiem powstał właśnie w Wałbrzychu, który lata świetności przeżywał za socjalizmu, a dzisiaj słynie z biedaszybów i bezrobocia. Otwierająca spektakl panorama pustych ulic i peronów jest smutnym komentarzem do schedy po PRL. Wałbrzyski "Rewizor" jest jednak nie tylko rozliczeniem z kłamstwem tamtego systemu. Uświadamia także, jak wiele z tamtych mechanizmów działa do dzisiaj. Samowola, łapownictwo i arogancja nie przeminęły z modą na spodnie dzwony.

Mikołaj Gogol "Rewizor", reż. Jan Klata, TVP 1, poniedziałek, godz. 20.15

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.