Wyznaczony do Afryki

Od piątku w kinach ?Wierny ogrodnik? Fernanda Meirellesa według głośnej szpiegowskiej powieści Johna LeCarrego. Ten fascynujący thriller-melodramat daje obraz świata, w którym możliwości inwigilacji są większe niż za totalizmu, i gdzie zarazem otwierają się szanse nowej solidarności

LeCarre w "Wiernym ogrodniku" charakteryzuje swojego bohatera z czułą ironią: "Quayle, zawodowy kawaler nadający się na różne placówki, dzięki Bogu wrócił już z tej cholernej Bośni. Wyznaczono go do Afryki, ale jest jeszcze w kraju, zapasowy samiec, którego warto znać, jeśli wydaje się uroczysty obiad. Ma perfekcyjne maniery i jest prawdopodobnie gejem - tyle że nim nie jest, o czym wie kilka nieźle wyglądających żon, choć o tym raczej nie mówią".

W filmie Justin Quayle ma nieśmiały uśmiech Ralpha Fiennesa. Z tym uśmiechem mówi Tessie (Rachel Weisz) "dziękuję", gdy po raz pierwszy pójdą do łóżka, na co ona odpowiada: "ma się ten gest". Z podobnym "dziękuję, że mi powiedziałeś" Justin przyjmie od kolegi wiadomość o jej śmierci nad afrykańskim jeziorem. Grzeczny uśmiech zastyga mu na twarzy. Tak zaczyna się film "Wierny ogrodnik". Taki bohater, niepasujący do swego losu, należy do tradycji czarnego kryminału spod znaku Chandlera i Bogarta.

Śledztwo w farmaceutycznej dżungli

Tessa wydaje się z początku polityczną wariatką, femme fatale przyciągającą nieszczęście. Ich "małżeństwo z rozsądku" byłoby więc tylko pretekstem, aby Tessa mogła w Kenii zająć się swoją idée fixe - tropieniem zbrodniczych powiązań biznesu i polityki? Pod przykrywką pomocy humanitarnej korporacje farmaceutyczne za darmo testują leki na mieszkańcach slumsów - tam, gdzie grasują AIDS, gruźlica i malaria, życie ludzkie nic nie kosztuje. Ale Justin o tym wszystkim nie wie. Ten "słodki facecik" - jak go określa LeCarre - dyplomata na służbie państwowej, przerzucany z jednego krańca świata na drugi, jest w gruncie rzeczy niezaangażowany w to, co robi. Wystarcza mu być lojalnym sługą Jej Królewskiej Mości. Jego pasja to uprawianie ogrodu, robienie porządku koło siebie.

Odkąd pojawia się Tessa, kłopoty staną się jego specjalnością. Czy jego stosunek do świata się zmieni? Wypełniające film prywatne śledztwo Quayle'a, mające wyjaśnić przyczynę śmierci Tessy, odsłaniające po kolei ogniwa zbrodniczych powiązań, które każą mu w innym świetle spojrzeć na kolegów i zwierzchników, dyplomatów, lekarzy, pomoc humanitarną, jest w gruncie rzeczy śledztwem męża, który podejrzewa, że był zdradzany. Świat jest inny, niż się wydawało. Polityczna wariatka miała, niestety, rację. "W miarę, jak zagłębiałem się w farmaceutyczną dżunglę - pisze LeCarre w posłowiu powieści - uświadamiałem sobie coraz bardziej, że w porównaniu z rzeczywistością, moja opowieść jest niewinna jak pocztówka z wakacji".

Według reguł kryminału - bliskich regułom tragedii - prawda zabija. Tak też dzieje się w "Wiernym ogrodniku". Ale w filmie Meirellesa thriller polityczny o antykorporacyjnym ostrzu został wyjątkowo szczęśliwie skojarzony z melodramatem. Tak jak narracja "Wiernego ogrodnika" biegnie wstecz i wprzód, tak też przed Quayle'em odsłania się podwójna prawda - zła i dobra. Wszędzie, gdzie docierał - do niemieckiej organizacji demaskującej w internecie działalność korporacji czy do obozu uchodźców w Sudanie, natrafiał na ludzi, z którymi kontaktowała się Tessa. Paradoksalnie, im bardziej złowrogo przedstawia się w jego oczach współczesny system eksploatacji Afryki, tym pełniej rysuje się postać Tessy. Tłumaczą się wstecz jej motywy, innego znaczenia nabierają poszczególne gesty i słowa. Justin zakochuje się w żonie na dobre po jej śmierci.

Emilia Plater czasów internetu

Postać kobiety (nazwanej półżartem biblijną Ewą, która "lepiej się udała Panu Bogu") urasta niemal do rangi sumienia świata. Czy żona Quayle'a nie jest spadkobierczynią romantycznych rewolucjonistek, Emilią Plater czasów internetu? "Wierny ogrodnik" pokazuje, jak zradykalizował się i nabrał rozmachu gatunek popularnego zachodniego kina zaangażowanego, którego sztandarowym przykładem był kiedyś "Missing" (Zaginiony) Costy-Gavrasa.

W "Wiernym ogrodniku" zawiera się, mimo tragicznego finału, ta sama energia. To antyglobalistyczne kino tym razem zrealizował wraz ze scenarzystą i producentem brytyjskim reżyser z Brazylii. Autorowi głośnego "Miasta Boga" blisko było z brazylijskich faweli do afrykańskich slumsów, do których przerzucamy się z londyńskiego City jednym cięciem, jak w telewizyjnych newsach. To jeden świat. "Wierny ogrodnik" ukazuje to niezwykle sugestywnie.

Nie istnieje lek zwany Dypraksą. W tym fascynującym filmie ważny jest obraz świata - migawkowy, chropowaty, złapany jakby reporterska kamerą ledwo chwytającą ostrość. Jest to świat współzależności, gdzie jeden krok dzieli Londyn, Berlin i Nairobi, gdzie polityka, handel i zbrodnia podają sobie ręce. W tym świecie, połączonym niezliczonymi sieciami, człowiek może być inwigilowany skuteczniej niż za czasów totalizmu. Ale zarazem - i o tym mówi ten szpiegowski thriller-melodramat - otwierają się nieograniczone szanse solidarności.

"Wierny ogrodnik", reż. Fernando Meirelles, USA/Wlk Brytania, dyst. Monolith

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.