Wystawa "Euro Visions" w Centre Pompidou

Dzisiaj w paryskim Centre Pompidou otwarta zostanie wystawa fotografii dziesięciu reporterów słynnej agencji Magnum, którzy zwiedzili dziesięć nowych krajów Unii Europejskiej. - W polskim pejzażu podoba mi się szarość - mówi Marc Power, który przez pół roku fotografował Polskę

Jak powiedziała przedstawicielka Magnum na konferencji prasowej przed otwarciem wystawy, pomysł przyszedł jej do głowy, kiedy przeczytała w "Libération", że trzy czwarte Francuzów nie umie wymienić nowych krajów wstępujących do Unii Europejskiej. Wystawa "Euro Visions" z hasłem "Nowi Europejczycy" w podtytule ma zatem cel edukacyjny, ale oddaje mimochodem świadomość Zachodu.

Trudno racjonalnie wyjaśnić, z jakiego powodu Węgry czy Malta miałyby być w Europie nowe. Prawda jest natomiast taka, że są nieznane większości Europejczyków. Warto dać się poznać - nawet kosztem niezbyt zgrabnego tytułu.

Od reportażu do instalacji

Przyjęto zasadę, że kraje świeżych członków Unii Europejskiej fotografują Europejczycy, nie Azjaci czy Amerykanie. Dziesiątka fotografów z agencji Magnum to śmietanka reporterów. Do Słowenii wybrał się jeden z najwybitniejszych brytyjskich fotografów Martin Parr. "Pojechałem - mówił Parr o swojej podróży - jest pięknie. To jest problem dla fotografa, żeby nie fotografować zachodu słońca, kiedy jest piękny".

Zatrzymał się na słoweńskiej plaży, w kurortach, w cieple letniego słońca. Parr jest mistrzem znaczącego detalu, który potrafi wydobyć z pozornie bezbarwnych okoliczności. Powstała świetna, dowcipna seria zdjęć o prowincji żyjącej w zwolnionym tempie. O plaży widzianej poprzez majtki i biustonosze suszące się na sznurze, o stacji benzynowej ozdobionej pelargonią w doniczce.

Rozpiętość gatunkowa prac na paryskiej wystawie jest duża, od klasycznego reportażu (Parr pokaże kilkanaście wielkoformatowych fotografii) do 12-minutowego pokazu slajdów, który zaprezentuje francuska fotografka Lise Sarfati. Pojechała ona na Litwę i zrobiła przepiękne, nostalgiczne i melancholijne portrety kobiet na tle ich domów.

Każdy z autorów inaczej podszedł do wybranego kraju, każdy miał go na sposób własny i indywidualny zobaczyć, zrozumieć i pokazać. Brytyjczyk Peter Marlow pojechał na Cypr i sfotografował to, co się dzieje wzdłuż linii granicznej podzielonej między Greków i Turków wyspy. Irlandczyk Donovan Wylie w Estonii wysiadł z autobusu i po prostu poszedł przed siebie, bez przygotowania i bez planu. Francuz Patrick Zachmann zrobił odwrotnie, przygotował się do podróży na Węgry, poszukał przewodnika. Został nim pisarz i wydawca Adam Biro. Zachmann pokaże instalację złożoną z 43 fotografii kolorowych i czarno-białych połączoną z dźwiękiem; będzie to opowieść o Węgrzech poprzez historię jednego człowieka i jego rodziny.

Power i Polska

Do Polski pojechał Brytyjczyk Mark Power. Urodzony w 1959 r., z wykształcenia malarz, jest jednym z nielicznych profesorów fotografii w Anglii; wykłada na Uniwersytecie w Brighton. Ma na koncie kilka znakomitych fotoreportaży, których tematem są przede wszystkim architektura i społeczeństwo. Najbardziej efektowne to historia budowy gigantycznej hali widowiskowej Millenium Dome w Londynie (1997-2000) i dokumentacja z przebudowy londyńskiego Skarbca (2000-02), najbardziej oryginalne to "Shipping Forecast" (1996), czyli "Prognoza pogody", zestaw czarno-białych zdjęć, który przyniósł mu renomę reportera artysty.

Na paryskiej wystawie zaprezentuje 15 barwnych fotografii. Ze wszystkich reporterów Power spędził najwięcej czasu w kraju, który wybrał, bo aż sześć miesięcy. Dlaczego? - Polska - mówi Mark Power - interesowała mnie od dawna. W 1980 r. jeszcze jako student sprzedawałem znaczki "Solidarności" na plaży w Brighton.

W 1989 r. znalazł się w Berlinie z narzeczoną pochodzącą z Niemiec Wschodnich. Akurat upadł mur. Power przeskoczył jego resztki i znalazł się w Polsce. Rok później pojechał do Polski w podróż poślubną, odwiedził m.in. Kraków. Kiedy w Magnum spytano go, do jakiego kraju chciałby pojechać, bez wahania napisał na kartce "Polska".

Zrobił u nas około tysiąca zdjęć. Jego przewodnikiem był młody fotograf Konrad Pustoła. - Początkowo miał on wizję Polski - mówi Pustoła - jako kraju postkomunistycznego, w którym najciekawsze są ślady dawnego systemu. Interesowały go "homo sovieticus" i pejzaż postindustrialny. To przekonanie miał wdrukowane jako człowiek Zachodu. Jednak Mark zobaczył, że to jest kraj dynamiczny, który żyje przyszłością i wciąż się zmienia. I jakkolwiek na prowincji można zobaczyć pozostałości systemu komunistycznego, to w wielkich miastach jest już inaczej.

Razem z Pustołą przejechali Bieszczady, Kraków, Dolny i Górny Śląsk, Radom, Lublin. Pojechali zobaczyć bazylikę w Licheniu, stocznię w Gdańsku i Hel. Power sam wybrał się do Białegostoku. Mówi, że największym jego problemem było to, że nie zna języka. Zapamiętał dwa słowa - "meble kuchenne", bo kiedyś długo jechali za ciężarówką.

Co będzie na pokazanych w Centre Pompidou fotografiach?

Blokowisko w Rzeszowie, szklarnia róż w szczerym polu widziana po drodze z Lublina do Warszawy, ludzie - jakby przekrój społeczny, ale nieoczywisty, bez natrętnej socjologicznej wykładni. Będą dwa kobiece portrety: inteligentki z Warszawy i biznes woman z Rzeszowa. Będzie też pejzaż, także pozbawiony jednoznacznej wymowy: drzewa w Zakopanem, samochód przykryty na zimę płócienną płachtą, dalmatyńczyk na śniegu spotkany w czasie spaceru po Ursynowie. - To, co mi się podoba w polskim pejzażu, to szarość - mówi Power.

Na tym polski projekt Powera się nie wyczerpuje. Zrobił cykl o Stoczni Gdańskiej opublikowany ostatnio w "Independent Magazine". Jesienią wraca. Pracuje nad osobnym albumem ze zdjęciami z Polski.

Wystawa "Euro Visions. Les Nouveaux Européens par le photographes de Magnum", Centre Pompidou w Paryżu od 15 września do 17 października, kuratorzy wystawy Diane Dufour i Quentin Bajac

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.